czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 9: Uno, dos, tres...

Vuelta...

Kayla
Dobrze... Spokój. Trzeba to ogarnąć. Co wiem?
1) Za parę godzin mamy konferencje ze Scooter'em na Skype.
2) Wywiad w radio to porażka.
3) Braun wyrzuci mnie z pracy.
Hmn... Chyba jednak o czymś zapomniałam. Ach tak!
4) NA STRONACH TYTUŁOWYCH DZISIEJSZYCH GAZET WIELKIM DRUKIEM PISZE, ŻE NATHAN WYKORZYSTAŁ JAKĄŚ FANKĘ!
Co on sobie myśli? Idiota. Jak on mógł w ogóle zrobić coś takiego? To niedorzeczne.
Nie wiele myśląc skuliłam się w fotelu w salonie chłopaków i starałam się pozbierać rozbiegane po mojej głowie myśli... Tak, nie powinno być.
- Kayla? Ej, w porządku? - ktoś delikatnie popchnął mnie w ramię.
- Tak, oczywiście. Gdzie byłeś przez ostatnie sześć godzin? - siliłam się na sarkazm.
- To nie koniec świata. Zawsze można to jakoś naprawić - uśmiechnął się, kucając przy tym, tak aby mieć swoją twarz na wysokości mojej.
- Ale, ty nie rozumiesz, jeżeli ona mów.. - ugryzłam się w język. Sama byłam zdziwiona słowami, które próbowały wyjść z moich ust - Scooter mnie wyleje - sprostowałam.
- Nie musisz się go tak bać. Przecież pracuję dla nas, dla TW. Jesteśmy jego przełożonymi - powiedział z przesadną dumą w głosie, przez co na moją twarz wdarł się delikatny uśmiech.
- Bez Braun'a nic nie zrobicie - odparłam.
- Księżniczko, Braun nie jest niezastąpiony - pstryknął mi palcem w czubek nosa. Czułam się jak jakieś małe, uparte dziecko. Nie lubiłam takich sytuacji, ale cóż..
- Ale jest najlepszy... - protestowałam.
- Ciii... Zawsze można znaleźć lepszego - widząc poprawę w moim humorze dodał - A teraz, kochanie proszę, zsuń się z fotela.
- Tom??-spytałam unosząc przy tym brew - Od początku chciałeś po prostu wygonić mnie z miejsca?
- Jakaś ty bystra - odparł ze śmiechem. Udając obrażoną rzuciłam w niego poduszką i udałam się na górę. Czekała mnie jeszcze rozmowa z ofiarą tabloidów. A może tak wyjść gdzieś na kawę?? NIE. Praca to praca - jak mus to mus.
*****
- Otwarte - usłyszałam głos Nath'a w odpowiedzi na moje pukanie.
- Słuchaj, możesz zejść na dół? Musimy obgadać dzisiejszy dzień - odparłam.
- O ile mi wiadomo to jeszcze się nie skończył...
- Nathan, proszę. Naprawdę mamy przechodzić przez ten cyrk jeszcze raz? - zapytałam, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Chłopak widocznie uznał moje pytanie za retoryczne. 
- Co powiesz? - położyłam przed nim poranną gazetę.
- Wierzysz? - spytał.
- Nie ważne w co ja wierzę. Mów.
- Czyli tak - westchnął. Usiadłam na łóżku obok niego. Stykaliśmy się bokami. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłonie. Po chwili podniosłam głowę.
- Nathan... Nie wierzę w pierwsze lepsze hasło napisane w gazecie. Ale skądś to się wzięło.. Tabloidy dostają dziennie kilkadziesiąt głupich zgłoszeń, a jednak to opublikowały. Musi być coś na rzeczy - prawda boli zwłaszcza tego kto ją wypowiada.
- Ufasz mi? - dopytywał. Kolejne niewygodne pytanie... 
- Eehmn.. yhmn.. - plątał mi się język. 
- Wiedziałem - uśmiechnął się smutno sam do siebie pod nosem - Jak ci powiem, że to bujda, uwierzysz mi?
- A to prawda? - spytałam. Nie wiem czemu, rozmawialiśmy szeptem.
- Tak - odparł.
- W takim razie wierzę - powiedziałam pewnym głosem. Na jego twarz wkradło się lekkie zdziwienie.
- No, ej - uśmiechnęłam się - Jak mówisz, że ktoś wyssał tą historię z palca to ci wierzę - wyglądał jakby ktoś zniósł mu z ramion 100kg ciężar - Ale kim jest Tamara? - i znowu spadł na niego tonowy bloczek.
- Nie odpuścisz prawda? - spytał.
- Wiesz, zawsze możesz rozmawiać z Braun'em przy nas.
- Heh - smutno się zaśmiał - Tamara to... dziewczyna - chwila ciszy - Ale nie w takim sensie! - zaśmiałam się.
- Co ci nagle tak wesoło? - zapytał.
- Powtarzasz się Sykes, to samo było w radio - wyjaśniłam. Przez chwilę był zdezorientowany.
- Rzeczywiście - zaśmiał się.
- No dobrze, ale teraz mów - powróciłam do niewygodnego, ale koniecznego tematu.
- Długa wersja?
- Taka żebym nie musiała dopytywać. Więc?? - ponagliłam go. Spuścił głowę, za co trąciłam go łokciem. Po czym usiadłam po drugiej stronie łóżka, aby móc oprzeć się o ścianę. Pilnie przypatrywałam się mojemu rozmówcy...
 Nathan
Co mam powiedzieć? Sam dokładnie nie wiem kim jest dla mnie Tamy. O nie wiesz geniuszu? A zdrabniasz jej imię! Ale... Nie ma, ale już ty dobrze wiesz.. Super, to miała być rozmowa z Kayl, a nie z tobą, więc głosie w mojej głowie, spadaj stąd. O, ją też zdrabniasz. Powiedziałem: Wypad!
- Ziemia do Natha - usłyszałem głos szatynki.
- Co? - spytałem zdezorientowany...
- Odpłynąłeś.
- Przepraszam.
- Dobrze, więc zaczynaj - widać było, że nie ma ochoty na siłę zmuszać mnie do mówienia. Ale...
- Tamara to stara znajoma z Liverpool'a. Kiedyś graliśmy tam koncert. Zostałem potem parę dni u Max'a. Bawiłem się, trochę piłem - musiałem odreagować ten cały stres. Ona często wpadała do domu George'ów. Podobno jej macocha przyjaźni się z mamą Max'a - popatrzył na mnie, jakby chciał sprawdzić, czy wyłapuję coś z tej plątaniny zdań. Przytaknęłam głową. Kontynuował - Była szalona i mało wstydliwa. Z góry mówiła o co jej chodzi, a to rzadkość wśród Brytyjek, jednak zawsze mówiła to z uśmiechem na ustach. Często odbieraliśmy to po prostu za żart. Polubiłem ją. Którejś nocy, wyszedłem z clubu wcześniej, prawie nic nie wypiłem. Miałem po prostu dość tego wszystkiego. Wyszła za mną zalana w cztery strony świata. Postanowiłem odprowadzić ją do domu. W drzwiach przyssała się do mnie, a ja nie wiedząc czemu zacząłem robić to samo. Przeszedłem z nią na kanapę i wtedy zadzwonił mój telefon - Max szukał mnie na imprezie - skończył.
- Kiedy to było? - spytałam.
- Z jakieś pół roku temu.
- I po pół roku, oskarża cię w prasie o wyzysk? 
- Najwyraźniej - burknął.
- Nie mówisz mi wszystkiego i nie musisz - sprostowała i wyszła z pokoju. W coś ty się Sykes wkopał?                               
                                                                   ***4h later***
Tom
Siedzieliśmy całą siódemką na dwóch fotelach. Przed nami stał mały stolik, a na nim laptop z włączoną kamerką. Łączenie... Już za chwilę... Jest! W oknie przed nami pojawiła się twarz Braun'a. No chłopie, uśmiechnij się! Gdyby nie to, że siedziałem Siv'ie na kolanach pewne już dawno popuściłbym w spodnie... Świetnie, można się jeszcze bardziej upokorzyć??
- No to słucham - usłyszeliśmy dźwięk wydobywający się z głośników. Tylko tyle? Jej, musiał się nałykać środków na uspokojenie... W skrócie zrelacjonowaliśmy mu całą historię. Tylko Nath siedział cicho.. Świetnie, tutaj umie się zachować, a na antenie to już nie? Z moich rozmyślań wyrwało mnie odchrząknięcie Braun'a - pierwszy odgłos od dłuższej chwili. Teraz pozostało czekać na werdykt. W sumie to cisza nie była znowu taka zła...

...Mal


Tak, więc oceny wystawione. Wzięłam się za porządkowanie życia. A że nic z tego nie wychodzi, dodaję rozdział. Nudzi mnie już ta sytuacja, a poza tym widzę, że Was też. Postanowiłam, szybko popisać te kilka rozdziałów i przeskoczyć do innych momentów. Coraz mniej osób to czyta - nie dziwię się. Ale tym, którzy to nadal czytają bardzo dziękuję. Komentarze są świetne. :) O.. i dostałam Anonima - co za ironia.. Ale dziękuję <3 Prośba - czytasz - napisz jedno słówko, typu np.: "jestem". Co Ci szkodzi? :)
Bardzo za wszystko dziękuję. Do następnego...

PS.: Jeżeli chcecie to zajrzyjcie: http://my-real-look-at-the-wanted.blogspot.com/