niedziela, 13 października 2013

Rozdział 21: Te necesito...

 

"I’m sorry                                                                           
 Last night we had a fight
Said some things I wish I’d never
The black marks last night
From the tears you cried still on my sweater
I step over the plate that you broke last night
I pick up your clothes that I threw outside
In the cold light of day we can leave it behind
Out of our minds

I guess we get a little bit crazy
I guess we get a little bit cruel
But this is how crazy you make me
Bad enough to think about losing you

But even as I walk away
And I say I’m gonna stay
Only takes a moment or two
Cause you and I both know the truth
I’m crazy for you ... whoaaooh
I’m crazy for you..."

                     >> "Crazy for you" JLS <<


Nathan
Śpi... Albo nie chce mnie znać. Przy pochrapywaniu Jay'a nie da się zapaść w głęboki sen, więc... Och, ogarnij się Nath. Nie potrafię. Z każdą chwilą pragnę więcej i z każdą opadam niżej. Tracę to na czym mi zależy. Nie wiem, nie wiem kim jest ten chłopak w lustrze. Może należało by z nim skończyć? Zacząć wszystko od nowa? Z czystą kartą? Marzenie nieosiągalne, pragnienie tchórzy. Ludzi, którzy żałują, tylko czy ja cofnąłbym czas? Co właściwie nie daje mi spokoju? Czemu czuję się za nią odpowiedzialny? Chcę mieć ją przy sobie, mieć na oku, ale to ona zazwyczaj mnie niańczy. Od pierwszych chwil... Wypadek podczas drogi do Hyde Park'u, pierwsza rozmowa z Braun'em, pierwsza trasa zza granicę, pierwsza nagroda, płacz w pokoju hotelowym, pierwsze łzy, wyzwiska, kawały wykręcane chłopakom, obgadywanie Nano, gdy ten stał obok, wywiad, Tamara, piosenka, Paryż, Ralph, wieża Eiffla, koncert Bieber'a.... Nienawiść spowodowana czapką, wspólny sekret, wygłupy i człowiek sam nie wie... Kurde, nienawidzę jej. Nienawidzę za to, że nigdy nie pozwoli sobie przegadać, za to, że myśl o niej nie daje mi spokoju... Nienawidzę jej za to, że nie potrafię jej nienawidzieć. 
- She should's known I love her. But I'll never say it too much -  westchnąłem... Głąb ze mnie.
- Co? - usłyszałem cichy szept... Nie sądziłem, a jednak...
- Jay strasznie chrapie - odszepnąłem i podparłem się plecami o ścianę łóżka. - Pogadamy?
- Jest koło trzeciej...
- I tak nie robimy dziś nic specjalnego - wzruszyłem ramionami. Właściwie trzy godziny temu zaczął się nasz ostatni wolny dzień przed trasą.
- Wolałabym być przytomna...
- I tak nie zaśniesz
- Mów - podniosła się na łokciu. W nocy tak jakoś zawsze raźniej się rozmawia. Może dlatego, że ma się świadomość, że druga osoba może mało z tego później pamiętać i ma coś takiego jak spowolniony proces przemiany informacji? Może.
- Bo... Scooter cię zawiesił...
- Wiem - przerwała mi obscenicznie, a wyraźnie czując moje zdziwienie, sprostowała. - Rozmawiałam z nim, po tym wszystkim..
- Koncert - na mojej twarzy pojawił się ogromny banan, kiedy przypomniałem sobie obraz dziewczyny przejeżdrzającej na czterech literach połowę sceny. Poduszka wylądowała mi na głowie.
- To za co? 
- Za ten uśmiech - odparła z przekąsem.
- Przecież mnie nie widzisz...
- Już cię trochę znam.
- Czyli, że jestem przewidywalny? - kontynuowałem.
- W pewnym sensie...
- W takim razie nie będzie dla ciebie zaskoczeniem, że jedziesz z nami w trasę - rzuciłem od niechcenia.
- Co?
- Ciii... Jay śpi - upomniałem ją.
- Jego to by nawet traktor nie obudził. Zwariowałeś... Jak?
- W mojej torbie. Wyliczyłem, że zmieścisz się akurat między żelem a czapkami...
- Głupek.
- Tylko dla ciebie - wyszczerzyłem się. - I tak nie masz się, gdzie podziać, więc?
- Never in milions years.
- Nie zrobisz mi tego...
- Czego?
- Nie zostawisz mnie na pastwę Jay'a! - wyrzuciłem pierwsze co przyszło mi na myśl. - Poza tym... To USA: prezydent, Hollywood... I takim tam jeden od Usher'a.. Jak on się nazywał?
- Bujasz..
- Kayl, co ci szkodzi? Pojedź. Przecież widać, że chcesz? Odwiedzimy twojego, znaczy Ralph'a jak będziesz chciała... - dodałem. - Proszę.
- Co postanowiliście z Browne'em? - zmienia temat. Rany...
- Że Tam jedzie, a ty jako nasza walizka..
- Zbędny bagaż..
- Zawsze musisz postawić na swoim?  Nie!  - usiadłem koło niej. - Bez ciebie nie jadę, a że ja muszę jechać to wezmę cię siłą albo po dobroci.
- Lecz się..
- O super, biorę cię na terapeutkę - już sam nie wiem, co wygaduję.
- Nath..
- Kayl.. - przedrzeźniłem ją.
- Zastanowię się, okej?
- Wymigujesz się...
- Czemu ci tak zależy?
- Mówiłem...- nastała niezręczna cisza. - Nie chcę żebyś zniknęła z mojego życia tak szybko jak się pojawiłaś.
- Spokojnie.. - odparła po dłuższej chwili. - Na odchodne nie zapomnę oblać cię kawą.
- Zdziwisz się, ale od dziś masz szlaban na cokolwiek związanego z kofeiną - odparłem poważnie. Wywróciła oczy z uśmiechem pod nosem. Szkoda, że ta moja część Kayly nie jest wieczna, że gości tak rzadko.
- Nie możesz mnie wiecznie pilnować...
- Nie, ale mogę ci wjechać na psychikę.
- Psychol...- i już byłem w raju, i już myślałem, że się zdobędę, że tym razem dam radę i już chciałem i jak zwykle wszystko się zryło..
- Musicie gadać tak głośno? - Jay podniósł się z fotela, a ja zostałem zmuszony do powrotu w szarą mgłę codzienności z królową lodu i obojętności.
Kayla
Co ja odstawiam? Rozumiem noc, rozum odpoczywa, ale mój chyba zwinął interes i wybył na Haitii. Ja... Nie wierzę, ale no.. ja.. Nie to niemożliwe... Uciekaj w ciemność..
Nathan
I found you in the darkest hours... Nuciłem sobie pod nosem w trakcie odprawy na lotnisku. Żegnam się z Paryżem - miastem wariatów. 
Trzy, dwa, jeden... Silnik samolotu odpala się...
Wzlatujemy w górę. Santiago zaraz wybije dziurę w fotelu. To dziwne... Bać się lotu, po tylu przelotach..

- Zostaniesz? - pytanie skierowane do Kayly przez Tom'a, po powrocie do domu. Nie umiem wypowiedzieć jak bardzo wyczekuję odpowiedzi. Nie potrafię sprecyzować jak bardzo zależy mi na tym by była twierdząca... Nie umiem określić jak bardzo.. Sekundy pomiędzy wypowiedziami, zdają się trwać godzinami...
- Jestem zmęczona, wrócę do siebie.. - słyszę odpowiedź. No, nie ma mowy. Hald, stop! Po raz kolejny przywołuję na język pierwszą, urażoną w wypowiedzi myśl:
- Pewnie, ciuchy się chłopakom fajnie malowało, a pomóc mi odbyć karę to już nie...




Jejku jak podoba mi się ten gif *_* Pamiętam ten filmik (robi się ciepło na serduszku).
Oglądam go zawsze jak jest mi źle i mam głupie myśli. Tak jakby mnie opierniczał, ale tak ze zrozumieniem. Wiem, jestem głupia.

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM *pada na kolana*.
Jestem zła :_: Przepraszam, że dopiero teraz dodaję. Powód? Musiałabym napisać o nim kolejny post, a chyba nie chcecie słuchać o moim życiu, prawda? :)

Dziękuję za piękne komentarze. ♥
     Mam nadzieję, że ktoś mnie tu jeszcze pamięta...