niedziela, 16 lutego 2014

I ♥ U so much :) - First B-day!

Teraz jak to ja napiszę ckliwą historyjkę jak to Was uwielbiam, jak wszystko się zmieniło...
A zapomniałabym TO NIE JEST ROZDZIAŁ xD.
Soooo...

Rok temu pojawił się na tym blogu pierwszy wpis, czyli dziś obchodzi on swój pierwszy roczek.
Chciałam bardzo podziękować, przeprosić, uściskać wszystkich, którzy kiedykolwiek tu weszli, napisali jedno słowo oraz tym którzy są tutaj stałymi bywalcami. Kocham Was :) Serio.

Minął rok... Chyba najbardziej popaprany w moim życiu, ale przynajmniej było wesoło :)

Nie wiem co pisać... Jejku.

Bardzo się cieszę, że tutaj jesteście, że nie piszę tylko dla własnych wyświetleń. Ogólnie miło...
(Nie czytajcie tych bredni - nie umiem się wysłowić.)

Po prostu bardzo Wam dziękuję!

 Kwestia organizacyjna ^^
Przez rok uzbieraliśmy - 28 postów, czyli 24 rozdziały (wychodzi po dwa na miesiąc, czyli nie tak bardzo się spóźniam xD) Przy okazji dziękuję za wieeelką cierpliwość co do mnie. :)
199 komentarzy - Wow! O.O - Dziękuję ślicznie :')
20 obserwatorów - ♥
6932 wyświetlenia - I ponownie jestem w szoku O.O - Dziękuję :)

Mówiłam już, że Was kocham i bardzo, bardzo, bardzo uwielbiam i dziękuję? :)
Jesteście dla mnie jak najlepsza rodzina ♥

PS.: Ciągle się dziwię, że tacy świetni pisarze czytają moje wypociny. :)

Przeżyłam z Wami najlepsze chwilę, za które bardzo dziękuje <3






Taki tam... "Sto lat" dla Was :)



Dobra, stwierdziłam, że wstawię tu taki fragment (w ogóle nie pasujący do całego postu) opowiadania. No, nie wyrobiłam się z nowym rozdziałem, to też wstawiam co mam. Możliwe, że ktoś to już czytał na NathanSykesPoland, ale w końcu ja to napisałam to mogę z tym robić co chcę, prawda? xD

Taki "prezencik" (moje wypociny? O.o) w podzięce dla Was. :)




                                       
                                               „I’ll be your strength”  - You promised.
                                                            „To nie będzie trwało wiecznie” – miałeś rację.

Zwykła dziewczyna: dwie nogi, ręce, tułów, głowa… Nie posiadała tylko jednego – nie potrafiła marzyć. Marzenia bolą, doprowadzają ich tworzyciela do załamania, do słonych łez. Caitlin całe swoje życie spędzała w przytułkach. Była jak maskotka przekazywana sobie z rąk do rąk. Raz wzięta na święta do pewnej rodziny, innym razem do towarzystwa, dla będącej krok od grobu staruszki. Matka, ojciec, rodzina jakże wyimaginowane były dla niej te słowa – nie istniały. Zaufanie… Obdarzyła nim tylko kilka osób - wszystkie zawiodły. Jako ośmiolatka, w głębiach swego umysłu, tworzyła przeróżne historie, wyobrażenia lepszego świata, który nigdy nie miał nadejść. Długie noce i dnie przepłakała przyjmując ten fakt do świadomości – plany, marzenia, chęci nigdy się nie spełnią. Jest nikim, tylko kroplą w ogromnym oceanie – jedną z wielu. Aż któregoś dnia wpadła na osobę, która ponownie obudziła w niej potencjał łatwowiernego dziecka budząc w niej, dawno zapomnianą, wiarę wraz z nadzieją na odnowienie losu…
To miał być kolejny dzień spędzony za ladą w jednej z wielu londyńskich kawiarni: uśmiech do klienta, przyjęcie zamówienia, przygotowanie i podanie napoju, wzięcie pieniędzy, wydanie reszty, zaproszenie ponownie. Wielce ambitna praca i to tylko po to, aby zarobić marne parę groszy, które i tak lądowały potem w drewnianej skrzynce.                                                                                            Wiele do życia nie potrzebowała. Dnie, po pracy, spędzała spacerując pobliskimi ulicami Królestwa Brytyjskiego. Dom traktowała jak hotel –przespać się dwie-trzy godziny, ogarnąć fizycznie i wrócić kolejnego wieczora. Szara mysz w bajkowym świecie. Jedynym kolorem, ożywiającym jej szafę, był żółty uniform z napisem „A Good Day starts with your Coffee”.
Tego dnia jak zwykle przyczepiła, nad lewą piersią, brązową plakietkę ze zdrobnionym, własnym imieniem. Poprawiła, i tak niechlujnie ułożonego, koka z tyłu swojej głowy. Wolne pasma brązowych włosów okalały jej twarz. Pierwsi goście delektowali się swoimi zamówieniami, rozmieszczeni w różnych kątach kawiarni. Stevie - urocza blondynka z grzywką przysłaniającą oczy, koleżanka po fachu, jak zwykle oparta łokciami o blat stołu z wielkim uśmiechem i rozmarzeniem w oczach, przysłuchiwała się historiom, które szeptane nad kubkami gorącego napoju, docierały także do jej uszu. Caitlin czuła sympatię do dziewczyny, choć trzymała się od niej na dystans. Słodka blondynka była pełna wigoru, traktowała życie jak górską kolejkę – raz jest na górze, raz w dole, ale to czyni jazdę jeszcze bardziej przyjemną.                                                                                                      Choć do Cait również docierały urywki rozmów, nigdy się im nie przysłuchiwała, wpatrzona w jeden punkt, wyłańczała myśli.  Aż do tamtego dnia…
- Przepraszam – ciemnowłosy chłopak z grzywką opadającą na prawe oko, siedzący przy ladzie, już któryś raz starał się zwrócić uwagę jednej z pracownic.
- Tak… - wybudzona z transu Cait przeniosła na niego wzrok, szybko się poprawiając – Witamy w „Good Mornig Caffee”! Jak możemy Pana rozbudzić tego poranka?
- To firmowa odzywka? – gość uśmiechnął się pod nosem.
- Co podać? – spytała szatynka podnosząc notes i tym samym puszczając wcześniejsze pytanie mimo uszu. Chłopak rozejrzał się trochę nieporadnie po wnętrzu kawiarni. Dziewczyna sięgnęła do dolnej szuflady po menu. Rzadko w drzwiach owego miejsca widziało się nowe twarze. Kawiarenka słynęła ze swojej stabilność i spokoju. Codziennie te same osoby odwiedzały ją – menu było im niepotrzebne, przychodzili po swoje stałe napoje, a ci ambitniejsi znali spis na pamięć.
- Expresso – dziewczyna zajęła się przygotowaniem zamówienia. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, rzeczywiście był tu pierwszy raz. Od razu spostrzegł kotary w oknach, dębowe rzeźbione meble, staromodne kinkiety i ten slogan powitalny. Czuł się jak w innym świecie. I pomyśleć, że trafił tu uciekając przed natrętnymi fankami. Kochał je, jednak czasami również potrzebował chwili wytchnienia. Był gwiazdą według prasy, sam widział w sobie przede wszystkim człowieka. Jego rozmyślania przerwało pojawienie się kawy. Nie odszedł od lady… Dziewczynie wydało się to dość dziwne. Większość ludzi wolała zaszyć się gdzieś w kącie i spoglądać na szarą rzeczywistość za oknem.  Dziś jednak nie był to szary dzień. Pierwszy raz zapowiadało się, że londyńczycy będą mieli prawdziwe, białe święta.
- Ładne miejsce – odezwał się nieznajomy. – Człowiek ma wrażenie, że może zatrzymać się na moment. Spojrzeć na swoje życie własnymi oczami, ale z innej perspektywy…
Cait nie wiedziała, co odpowiedzieć. Młody mężczyzna ją zaintrygował. Jakim cudem w kilka chwil odgadł to, nad czym ona rozmyślała długimi tygodniami – magnetyzm tego miejsca? Był otwarty na świat. Niechcący spojrzała mu w oczy. Ten uśmiechnął się smutno i zatopił spojrzenie w gorącym naparze. Ponownie podniósł wzrok wyciągając przez blat prawą dłoń.
- Przepraszam, że cię tak zamęczam Caitlin. Jestem Nath – rzekł. Skąd znał jej imię? Za pewne przeczytał je z identyfikatora. Skąd wiedział, że owa panna nienawidziła zdrobnienia? To pozostało tajemnicą na zawsze. Jednak to jedno słowo sprawiło, że dziewczyna zapragnęła by ta chwila trwała wiecznie, by napar nigdy nie wystygł… Jednak, mimo szczerych chęci obydwojga, czas przebiegł dalej. Po pięknym głosie chłopaka zostało tylko parę monet, po tajemniczej i smutnej dziewczynie zza lady tylko wspomnienie. Obydwoje zostali zmuszeni do wrócenia, do swojego życia.

Święta spędzone na londyńskich ulicach. Zaraz, za chwilę, zabłysną światła na choince przed Big Ben’em. Szatynka wpatrywała się w nie intensywnie. Kochała to drzewko. Nagle ogromna kula śniegu wylądowała na jej twarzy.
- Jejku, nic ci nie jest? Przepraszam, chciałem trafić w niego – nadawca śnieżki nachylał się nad nią, ręką wskazując kierunek, w którym pobiegł mały chłopiec. – Caitlin?
- Nathan – powiedziała nie mniej zaskoczona dziewczyna rozpoznając w swoim napastniku człowieka z kawiarni.
- Cześć. Nic ci nie jest?  - spytał. Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Yyy, poczekaj tu chwilę. Tylko złapię tego urwisa – pobiegł dalej w poszukiwaniu kuzyna. Znalazł go w objęciach swojej siostry. Uznając, że może dać sobie spokój z opieką na ten dzień, wrócił do dziewczyny. Jego czerwona czapka przyciągałaby wzrok wielu osób, zwłaszcza fanek, gdyby nie to, że właśnie rozbłysnęły lampki.
- Pięknie, prawda? – stanął za Cait. Skierowała w jego stronę twarz i dopiero teraz spostrzegł w kącikach jej oczu, gromadzące się kropelki wody. Potaknęła.
- Co się stało? – zaniepokojony chwycił jej twarz w dłonie. A ona? Zrobiła coś, o co sama by się wcześniej nie posądziła, po prostu przytuliła się do jego torsu. Ten objął ją ramieniem i zaprowadził na pobliską ławkę zsypując z niej ręką puszystą kołderkę. Zaopatrując się po drodze w dwa kubki gorącej czekolady na wynos, przysiadł się i objął dziewczynę ramieniem. Powoli zaczęli rozmawiać. Poruszali wszystkie błahe tematy – najdłużej rozwodząc się nad kolorem bombek. Niewygodny temat zaczął się, gdy chłopak odebrał telefon, z zaproszeniem na wigilijną kolację, od swojej matki.
- Idź – uśmiechnęła się Cait.
- A co z tobą?
- Przyzwyczaiłam się – i nie wiedząc czemu, opowiedziała mu historię swojego życia. Słuchał w milczeniu. Gdy jej usta zamilkły, sięgnął po telefon wysyłając do rodzicielki jednego sms’a: „Przyjdę jutro – przepraszam”, wyłączył aparat. Ich spojrzenia spotkały się.
- W tym roku jesteś skazana na moje towarzystwo – uśmiechnął się szeroko. Dalej szli i wymieniali się anegdotami z własnych przeżyć. O zespole, Nath nie wspomniał ani razu.
- Od dzisiaj zawsze będę przy tobie, kiedy będziesz mnie potrzebowała. Będziemy przechodzić przez wszystko razem – powiedział, gdy nadszedł czas rozstania.
- Nathan, nie obiecuj…
- Shsh, daję ci moje słowo – położył jej rękę na swojej piersi i delikatnie musnął jej wargi. Odszedł.
Caitlin długo stała w progu zastanawiając się nad wcześniejszymi słowami chłopaka: „Gdyby każda kropla stwierdziła, że nie jest potrzebna, nie byłoby oceanu. A ty jesteś moją ostatnią kropelką na środku pustyni.” Nathan obudził w niej wiarę i nadzieję. On nie mógł o niej zapomnieć.

Rano chłopak wyleciał w półroczną trasę. Nie miał jak skontaktować się z dziewczyną. Chwilę radości w życiu Cait zanikły. Obiecał… Nie mogąc patrzeć na miejsce ich pierwszego spotkania – wyjechała. Nath na próżno, po powrocie, starał się ją odszukać. Zniknęła, ale nie jego uczucia do niej.

Minęło trochę czasu, Caitlin stanęła w drzwiach kawiarni. Jej oczom ukazał się chłopak, który obudził w niej nadzieję, aby ponownie ją skraść. Już miała wychodzić, kiedy oczy Nathan’a spotkały jej. Stanął naprzeciwko.
- Caitlin… – wyszeptał, a jego spojrzenie się zaszkliło.
- Obiecałeś...
- Wybacz.
 

Badum.. Taki dla Was w sumie :)
Też tak macie, że wstydzicie się tego co napisaliście? Ja jestem właśnie czerwona jakby mnie piekło goniło.. xD






Dziękuję Wam za wszystko...
    Wasze...
         Lose my mind :)

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 24: Tengo el fuego. Tu eres inflamable...

"Jak zatrzymany w biegu wiatr,
Jak niebo wśród nocy bez gwiazd,
Jak liść bez wody - tak ty
Beze mnie nie znaczysz już nic."

             >>Ich Troje: "Razem a jednak osobno"<<

Czasem słowa puste są, czasem twardsze niczym głaz.
                                                                                                              Krzyczę milcząc tak już mam.
                            
Ja Tobą oddychać chcę i zaspokajać głód i chciałbym pić z Twych ust,                                                                                                                                                 być zawsze z Tobą już...
                      
                 Gdybym mógł milczeniem raz przesłać małą szczęścia część, milczałbym na zawsze...

Zawsze pójdę w Twoją stronę (...) i zamknę jednym słowem wszystkie drzwi                                                                                                                            - za nimi dla mnie będziesz tylko ty.


Nathan
Zerwałem się z pościeli z rwącym oddechem. Uff, to tylko sen. Mimo, to nie mogłem powrócić do bezpiecznego miejsca, gdzieś tam w obrębach mojego umysłu. Można powiedzieć, że jako członek zespołu powinienem się przyzwyczaić do spania w pokojach hotelowych, jednak zawsze napawają one człowieka takim... Chłodem? Zdecydowanie wolę własne łóżko. 
Zalogowałem się na twitter'a. Jeszcze nie zaznałem sytuacji olewania na tym portalu.
"Who is online?" 
Pytałem kto jest dostępny, a nie kto chce follow. Ehmn... Poodpisywałem na parę tweet'ów. W końcu jednak poddałem się i wpatrywałem się w rosnącą cyferkę przychodzących interakcji. Nagle mnie olśniło. Wpisałem w wyszukiwarkę: @TamakissXx. Przejrzałem kilka ostatnich tweet'ów.
"Każdy zasługuje na kolejną szansę... Ja o swoją walczę"
"Przytulać się do tej upragnionej klaty ^^"
" Nigdy nie proście o wodę w prywatnym samolocie @Kayleremous:)"
Rozwinąłem ostatni wpis...
"Nigdy nie proście o wodę w prywatnym samolocie @Kayleremous:)"
@Kayleremous:): "Do śniadania kawa czy herbata?"
@TamakissXx: "Oby w FILIŻANCE :/"
@Kayleremous:): "A nie zliżesz jej przypadkiem z..."
@TamakissXx: "Z @NathanTheWanted ? A co zazdrosna? :D"
@Kayleremous:): "Jeases, draka na tt - szypijemy Natama"
@Kayleremous:): "Brzmi trochę jak pacana"
@TamakissXx: "Siedzisz na przeciwko, a prawisz kazania na necie? #dojrzałe"
@Kayleremous:): "Masz reklamę ze zweryfikowanego - ciesz się"   
Nagle oblegająca hotel cisza zaczęła mi przeszkadzać...
To dziwne ile można się czasem dowiedzieć z timelin'u. 
" Morrrrrnin. Start a new good day in America. :D I hope all live..." -> tweetnij. 
Zegarek wskazał 09.00, gdy z korytarza dobiegł mnie krzyk:
- James'ie McGuinessie, zakało ludzkości! Otwórz te drzwi..
No to zacząłem, nowy "dobry" dzień..
Kayla
Krótko po zniknięciu Tamary z hotelowego holu udałam się do pokoju.. Z nieufnością przyjrzałam się swojemu posłaniu. Kto wie co zdążyła zrobić przez te kilka minut?
- Niczego nie przerwałam - powiedziała, nie odwracając się w moją stronę. Skuliłam się na materacu. Co teraz?
- Masz mnie za wiedźmę? - kontynuowała. Nie odpowiedziałam. - Wcale taka nie jestem... Po prostu chciałabym dostać drugą szansę. Wiesz jak to jest, gdy tracisz wszystko? - wzdrygnęłam się. Wiedziałam. 
- Próbujesz wzbudzić litość? - zadrwiłam.
- Chyba każdy na nią zasługuje...
- Chcesz nowego życia i zaczynasz je od szantażu?
- Czasami trzeba budować nowy dom na starych fundamentach.
- Które się prędzej czy później rozejdą... - szepnęłam, a głośniej spytałam - O co ci właściwie chodzi?
- O nowe życie - wzruszyła ramionami. - Znasz "Warzone"?
- O tobie to?
- Nie.. - prychnęła. - Ale to piękne kochać kogoś tak bardzo..
- To utwór o zdradzie - weszłam jej w zdanie.
- ... żeby tak przeżywać rozłąkę - dokończyła.
- Człowiek jest w stanie wszystko sobie wmówić..
- Myślisz, że napisał to pod wpływem wyimaginowanych emocji? - była w osłupieniu.
- Myślę, że pracowało nad tym kilka osób..
- Racjonalistka! - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem co on w tobie widzi..
- Kto? - zakrztusiłabym się własną śliną.
- Święty Mikołaj. Nath - wywróciła oczami. - Nie patrz tak na mnie. Widziałam.
- Wydaje ci się - odburczałam. Naprawdę nie lubiłam tego tematu, a już na pewno nie chciałam zgłębiać go z TamTamem.
- Jesteś ślepa albo głupia - mówiąc to zamknęła za sobą drzwi łazienki. 
Taaa... Nagle wspomnienia zaczęły przesuwać się w mojej głowie, niczym bezsensowna komedia: pierwszy wspólny wyjazd, upadki ze schodów, opowieść o ojcu, Paryż, sprzątanie łazienek chłopców, stuknięcie warg (dreszcz "obrzydzenia" przeszedł mi w dół kręgosłupa), kłótnie, chłopak w full cap'ie potrącający mnie na londyńskiej ulicy z demówkami w plecaku. Ten człowiek mnie irytował. Nasze relacje bardziej opierały się na relacji "pękajmy ze śmiechu dusząc się nawzajem". Toksyczna znajomość.
- Ale nie myśl, że to coś zmienia! - znad szumu wody usłyszałam krzyk.
Wszystko wróciło do normy... Nockę spędziłyśmy na wymienianiu się uprzejmościami na twitter'ze. Doszłam do wniosku, że muszę odnaleźć własną drogę, odciąć się od chłopców. Nagle również zapragnęłam czystej karty. A może każdy jej potrzebuje, tylko nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę?
Ranek był już autentycznym powrotem do normalności.
- TAMARA!!!! - wydarłam się na całe gardło, kiedy zobaczyłam swoje wszystkie ciuchy pod prysznicem. Nie muszę wspominać, że suche raczej nie były. Komórka!! Tego tej suce nie daruję. Wściekła wyszłam z pokoju. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że mam na sobie tylko koszulkę do połowy ud z głupkowatą pandą, z podpisem: "Don't eat me". Świetnie. 
Chwilę dobijałam się do przydzielonego pokoju... Na próżno. Pozostali goście hotelowi zaczęli wychodzić na korytarz w celu zobaczenia głupkowatej dziewczynki pukającej w zamknięte na trzy spusty drzwi...
Jay!! - przebiegła mi przez głowę nowa myśli. Z rozpaczą rzuciłam się w stronę sąsiednich drzwi.
- James'ie McGuinessie, zakało ludzkości! Otwórz te drzwi.. - podjęłam ostatnią próbę i osunęłam się po drewnie na podłogę. Bezmyślnie obijałam tył głowy o ścianę, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok.
- A ty co tu robisz? - podniosłam się na równe nogi. Chwilę lustrował mnie wzrokiem opierając się o framugę własnych drzwi. Splotłam ręce na piersiach. Odchrząknęłam znacząco. Nie, no to chyba jakaś komedia?! Rozejrzałam się. Wzdłuż ścian ciągnął się rząd kamer. Obsługa hotelowa musi mieć ze mnie niezły ubaw. Załamałam ręce.
- Chcesz wejść? - odezwał się w końcu śpiący królewicz. Mój sarkazm rośnie z każdą chwilą.
- Poczekam aż Loczek łaskawie otworzy mi drzwi - odparłam jak najuprzejmniejszym tonem na jaki było mnie w danej chwili stać.
- Jak chcesz - cofnął się do pokoju. 
- Nathan! - perspektywa dalszego drętwienia na korytarzu jakoś mnie nie przekonywała.
Nathan
Usiadłem w nogach łóżka i wpatrywałem się w szatynkę pilnie badającą strukturę swojego fotela.
- To powiesz mi co się stało? - spytałem.
- A czemu coś miało się stać? - odburknęła. Westchnąłem.
- Okej, proponuję zawieszenie broni - obrzuciłem ją badawczym wzrokiem; zero reakcji. Wstałem i ukucnąłem na przeciwko niej.
- Nath Sykes - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku i podniosłem brew.
- Kayla - uścisnęła ją i po raz pierwszy od wejścia do samolotu uśmiechnęła się do mnie.
- To mów - dosiadłem się obok niej.
- Młody wstawaj! - do pokoju wparował Łysolek. - Oj, przepraszam... - obrzucił nas szybkim spojrzeniem i skierował się do wyjścia.
Kayla
- Max, czekaj! Nie masz może do pożyczenia dresów? - Cóż.. już kiedyś pożyczałam od niego ciuchy. Zawsze to jakieś sprawdzone źródło. Oboje popatrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Tamara - westchnął odkrywczo Nath i opadł ciężko na oparcie fotela zakrywając twarz dłońmi.
W tym czasie Max skutecznie ulotnił się z pokoju. No, kurcze wystarczyło zwykłe "nie". Po chwili usłyszałam stłumiony chichot.
- Serio zamoczyła ci wszystkie ciuchy? - Sykes nie ukrywał już szerokiego uśmiechu. Pewnie, chwal się reklamą pasty do zębów.
- Mi jakoś nie jest do śmiechu..
- Oj - szturchnął mnie w ramię. - Chodź, Kelsey coś wymyśli...

***10 minut później*** 

- Chyba sobie żartujesz! W życiu - przeglądałam już kolejną bluzeczkę, którą Kels próbowała mi wcisnąć w dowód swojego wielkiego serca. Tom z Nath'em przyglądali się całej akcji ze śmiechem
- Ale co jest z nią nie tak? - spytała blondynka.
- Kels jeżeli coś nie posiada materiału nie może być bluzką! - teraz już wszyscy wybuchli śmiechem.
- Okej, dziękuję ci bardzo - chwyciłam w dłonie parę długich, niebieskich jeansów.
- A co z górą? - spojrzałam na moją pandzię.
- Może zostać - stwierdziłam.
- O, nie moja droga. Tommy! - zawołała dziewczyna. I sprawy potoczyły się niezwykle szybko. W ciągu dwóch dni, drugi raz zostałam wrzucona do łazienki i przemoczona do suchej nitki. Teraz już byłam zdesperowana. I Tom! Jak on mógł mi to zrobić? Znowu. A ja go nawet lubiłam...
Wściekła zamknęłam się w łazience. Osuszyłam. Związałam włosy w wysoki koński ogon, naciągnęłam spodnie. Cud! Weszłam w nie. Były trochę za długie, ale trudno.. Tak to już jest jak jest się kurduplem. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia.
- Mam dość wody na najbliższy miesiąc - oznajmiłam. Zły humor powoli mi przechodził.
- No, co ty? A mieliśmy zamiar wybrać się na basen - odpowiedział mi Nath wchodzący właśnie do pokoju. A ten gdzie się podziewał? Rzucił we mnie białym materiałem. T-shirt z trupią czaszką - "póki śmierć nas nie rozłączy"...
- A nie wziąłeś tego z misiem? - skrzywiłam się.
- Myślę, że jesteś dość zdesperowana.. - uśmiechnął się pod nosem.
Znowu znikłam w pomieszczenie z kranem i wodą. Brrrr... T-shirt Nath'a sięgał mi do połowy ud.
Do drzwi Parker'a zapukała Tamara.
- Klucz - wyciągnęłam przed nią dłoń. Kiedy tylko kawałek metalu musnął moją skórę, minęłam ją w drzwiach i pobiegłam do pokoju. Wbiegłam do łazienki i zaczęłam lustrować pozostałości mojej garderoby. Rozłożyłam ciuchy na pościeli, uprzednio je wykręcając. Chciało mi się płakać. Wyciągnęłam szary plecaczek i wrzuciłam do niego ocalałe przedmioty: laptop, notes, portfel, ładowarki, okulary... No to by było na tyle, pomijając parę szparagałów nikomu niepotrzebnych. Jakimś cudem pod łóżkiem uchowały się zielone trampeczki. Nasunęłam je na stopy. Podjęłam kolejną próbę uruchomienia telefonu. Nic.
- Wszystko w porządku? - w drzwiach stanęła Kels.
- Tak, jasne - dźwignęłam się z podłogi, chwyciłam plecak i zeszłam z nią na śniadanie. Ekipa już od jakiejś godziny rozstawiała sprzęt na scenie.. W hotelowej restauracji było raczej pusto. Chciałam się dosiąść koło Nano, ale te jego spojrzenia na koszulkę, skutecznie mnie zniechęciły. Wylądowałam między Max'em a Sivą. Jak widać zostali już powiadomieni o porannej sytuacji. Jay rzucał co po chwilę przepraszające spojrzenie w moją stronę. Pięknie, a może chciałam zatrzymać to wydarzenie dla siebie?
Po chwili ze schodów zeszła Taszkarada. W sensie, miałam na myśli Tamarę. Zgarbiłam się trochę na swoim miejscu.
- Cześć wszystkim - entuzjazm wręcz z niej kipiał. Ponownie zajęłam się rehabilitacją telefonu. Niestety, musiałam stwierdzić zgon. Wyciągnęłam kartę.
- Seev, pożyczysz komórkę? - zapytałam.
- Jasne - podał mi aparat. Pełna nadziei wymieniłam nośniki danych. Zniszczona... całkowicie. Teraz to naprawdę się załamałam: brak kontaktów, brak znajomych, brak przypomnień, ulubionej muzyki, brak... numeru do Ralpha! Teraz mnie to olśniło. Ale... miałam się z nim skontaktować w LA... Łzy powoli naciekły mi do oczu. Rzadko płaczę, ale tego było już za dużo.. Ostatnie co mnie łączyło z poprzednim życiem, zostało tak po prostu skasowane przez wodę. Oddałam Sivie jego telefon. Dłonią automatycznie zawędrowałam do obojczyków. Nie napotkałam na nich zimnego metalu. Wisiorek! Jak oparzona pobiegłam do pokoju.. Wywróciłam całe pomieszczenie do góry nogami. Nie ma....
*flashback*
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Pewnie, zobaczysz raz dwa oswoisz się w Anglii - uśmiechnął się bez oczu. - Będzie dobrze.
- Chyba...
- Kath.. Ehmn... Kay nie ma żadnego "ale"; musi być - złapał mnie za ramiona. - Obiecaj.
- Ale co? - zmarszczyłam brwi.
- Że się uśmiechniesz - potrząsnęłam ze śmiechem głową.
- Będę tęsknić..
- Nie wierzę - otworzyłam szeroko oczy. - Ty zawsze dasz sobie radę, nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
- Ralph..
- Hej - przerwał mi, - dlatego właśnie masz tu ode mnie smycz na pamięć. - Spojrzałam na miedziany łańcuszek, na którym wisiałam maleńka kropelka z napisem: "dondequiera" - "gdziekolwiek".
- Ale...
- Pakuj się już do tego samolotu, bo się jeszcze rozkleisz - szturchnął moje ramię.
- Tego byś nie zniósł, co? - spytałam ze śmiechem.
- Mam dość wrażeń jak na ten dzień - uśmiech zszedł z jego warg. - Żegnaj.
- Do zobaczenia..
- Cholera, a już myślałem, że się ciebie pozbędę! 
- Chciałbyś.. Pamiętaj ja to jak kula u nogi, bez obcęg nie da rady! - ostatnie co zapamiętałam z tamtego pożegnania to rozbrajający uśmiech Ralph'a i uczucie chłodnego metalu owijającego moją szyję. 
*end* 
Tego było już za dużo.. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. 
- Dobrze się bawiłaś? - spytałam, gdy stanęłam przed Tamarą.
- O co ci chodzi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. W tej chwili nie obchodziło mnie, że reszta przyglądała nam się z osłupieniem na twarzach. Już nic się nie liczyło.
- Łańcuszek - wychrypiałam powstrzymując wściekłość.
- Chodzi ci o tą chińską podróbę? - zacisnęłam powieki.
- Tak, dokładnie o to.
- Wpadła mi do odpływu - wzruszyła ramionami. Poczułam się jakbym dostała patelnią w twarz. 
- Co?!
- Oj, to był wypadek. Kupisz sobie nową.
- Pewnie, kupię... - wyszeptałam i przerzuciwszy plecak przez ramię, wybiegłam z hotelu.
Nathan
Siedziałem skołowany, podobnie zresztą jak reszta. Co to było? Spojrzałem pytająco na brunetkę - ze spokojem kończyła kanapkę. Ludzie, bo mnie wiadomo co zaraz strzeli! Wstałem od stołu, zarzuciłem kurtkę i udałem się do wyjścia.
- Nath, za godzinę próba - odezwał się Nano.
- Zdążę...
- A gdzie pójdziesz? - to było dobre pytanie. Nowy Jork jest wielki.. A tak się składa, że też nie znam go na pamięć..
Kayla
Kiedy adrenalina ze mnie uciekła, zrobiło się naprawdę zimno. Objęłam się dłońmi. Nadal idąc przed siebie, tłumiłam łzy. Nie wiem, gdzie doszłam. Okolica nie napawała optymizmem. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Nie odwracając się przyśpieszyłam kroku, aby po chwili puścić się biegiem. Ten ktoś był coraz bliżej. Żałowałam, że nie dałam się namówić Tomowi i Max'owi na poranne biegi. Moja kondycja to był typowy przypadek braku kondycji.
- Kayla, czekaj! - odwróciłam się jak gromem rażona.
- Parker?
- A myślałaś, że kto? - zgiął się w pół, próbując złapać oddech. - Kelsey kazała przekazać ci kurtkę - popatrzyłam na szary materiał w jego dłoniach. Are you kidding to me?   
- Jak mnie znalazłeś? - zmarszczyłam brwi.
- Powiedzmy, że nie raz zdarzyło mi się uciekać - uśmiechnął się smutno. - Kiedyś ci opowiem. Wracajmy - cofnęłam się o dwa kroki.
- Ale ja nie chcę..
- Nie żartuj, co będziesz robić sama w tym mieście?
- Istnieje wiele możliwości.. - zamyśliłam się.
- Każda poniżej twojej godności, idziemy.

*** godzina później ***  

Kiedy doszliśmy na miejsce, okazało się, że próba trwała już dobry kwadrans. Całe szczęście, że była w zamkniętym pomieszczeniu, choć przedarcie się przez tłum fanek przed wejściem było i tak nie lada wyczynem. Powinni to dołączyć jako dyscyplinę na olimpiadzie. Nano łypnął na mnie spode oka. Tak, przyznaję się to wszystko moja wina! Nie martw się, jak dobrze pójdzie jutro mnie już tu nie będzie. Pomyślałam o postawnym mężczyźnie siedzącym zza wielkim stołem obok plakatu Bieber'a. Przeszły mnie ciarki. Usiadłam, gdzieś w piątym rzędzie i przyglądałam się próbie... Myślami byłam już zupełnie, gdzie indziej. Tamara piszczała, gdy Sykes zszedł ze sceny i wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że jego stopy skierowały się w moim kierunku...



 Przepraszam za spóźnienie (znowu).
Ogólnie ten rozdział też jest taki wymuszony...
Ta sytuacja z The Wanted po prostu mnie przerasta..
"Uczę się grać nowym sposobem, według starego rozdania" - takie moje przemyślenia.
Mam jeszcze tydzień ferii, więc postaram się napisać coś naprzód ( o ile ktoś tu jeszcze będzie zaglądał). 
            Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem ♥ Jesteście Wielcy :) 

A i jeszcze nominacje. Za co? :) Bardzo dziękuję <3

Liebster Awards

 Nominację otrzymuje się od innego bloggera za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na zadane przez nominującego pytania, a także nominować 11 osób i zadać im 11 pytań. Nie możesz nominować kogoś, kto nominował Ciebie.
A to ostatnie to co to ma być za zasada?! :c

 

Nominacja od Dreamer.♥ - dziękuję bardzo :)

1. Z czym związany jest Twój nick i dlaczego taki, a nie inny?
    Anonim z podpisu - bo zaczynałam jako Anonim i kocham to :)
    Lose my mind - od piosenki takich pięciu idiotów, którym zawdzięczam zmianę życia na lepsze,    ogólnie życie.. Hmn.. Dzięki tej piosence potrafię się uśmiechać nawet w najtrudniejszych chwilach.   https://www.youtube.com/watch?v=kM3vdN6FJ7E
2. Skąd pomysł na bloga?
    Czytałam cudze blogi i mi się (są w zoo) spodobało, własne opowiadania zapisywałam w Wordzie, ale do stworzenia tego bloga zostałam tak jakby zmuszona...
3. Masz jakieś postanowienia na nowy rok?
    Pewnie :) Całą masę, których i tak nie spełnię.
4. Chciałabyś coś zmienić w swoim życiu, a jeśli tak to co takiego?
    Hmn... Chyba, całokształt.
5. Czy jesteś tolerancyjną osobą, a jeśli nie, to co ci przeszkadza?
    Toleruję wszystko i wszystkich, jeżeli jest to uzasadnione. :)
6. Co sprawia, że masz ciarki?
    Cały ten utwór... https://www.youtube.com/watch?v=CyGVffVMwA0
7. Chciałabyś być jak...?
    Kot? Niezależny, samotny, mający wszystko w głębokim poważaniu.
8. Twoje uzależnienie?
   Hahah.. Wybacz ojcze, bo zgrzeszyłam... ^^ Twitter, muzyka, laptop :) PRĄD & WIFI
9. Lubię ludzi, którzy...?
   Potrafią się z siebie śmiać i starają się zrozumieć postępowanie innych. Nie oceniają z góry i nie roznoszą bezpodstawnych plotek niszczących innym życie. :)
10. Ulubiony bromance?
    Yyyy... Jaythan :)
11. Twój ideał kobiecego piękna?
    Moje 100% przeciwieństwo :)

Nominacja od Alicee_ - bardzo dziękuję :)
  
1.Twoje imię?
   Errorr 542 xD 
2. Kolor oczu?
   Szaro-zielone-coś-tam :) 
3.Trzy rzeczy, bez których nie ruszasz się z domu?
   Komórka, słuchawki, klucze :) 
4. Czy 2013 był dla Ciebie udanym rokiem?
   Yyyy... Cieszę się, że się skończył. 
5. Ulubiona piosenka chłopaków?
    Chyba nie posiadam... Z każdą wiąże się inna historia. :) 
6. Czy jest ktoś kogo poznałaś dzięki TW, dzięki blogom?
    Cała masa świetnych ludzi! :D Którzy zmienili moje życie. 
7. Masz szczęście w miłości?
    Next question, please :) 
8. Tom czy Max?
    Tommy! :D 
9. Co myślisz o drugich połówkach chłopaków z TW?
    Kelsey - uwielbiam, Nar - idealna dla Sivy, Max - możemy tu mówić o stałych partnerkach?, do Jaythan'a też nic nie mam :D 
10. Ulubiony film?
     Zależy od nastroju :) ---> "Dirty Dancing 2", ale oglądam praktycznie wszystko. 
11. Masz pytanie, które chciałabyś zadać dla mnie? Śmiało, odpowiem ;)
     Dlaczego "Green Day"? :)

Nominacja od Jayla - dziękuję bardzo :)

 1. Co skusiło Cię do pisania bloga?
    Taka jedna osoba..
2. Czy zazdrościsz czegoś innym? Czego?
    Staram się nie zazdrościć. Dostałam to na co zasłużyłam, a reszta to po prostu uwzięcie się losu na moją osobę. :)
3. Co myślisz o miłości na odległość?
    Jak naprawdę kochasz i nie cierpisz na fobie: "Nie widziałam/em go/jej przez 2 dni, na pewno mnie zdradza!" To droga wolna. :)
4. Gdybyś był/ była sławną gwiazdą sceny muzycznej, z kim byś chciał/ chciała zaśpiewać duet?
     Z Jackiem Łągwą lub Gabrielem Fleszarem albo Grechutą (ale tylko młodym - nierealne) :) Ha, tu was zaskoczyłam!
5. Trzy rzeczy, w których jesteś dobry/ dobra.
    Życie, radzenie sobie z życiem, lajfowanie. 
6. Wolisz domówki czy wystawna bankiety?
    Bankiety? W życiu nie byłam xD Wariant c) pisanie ze znajomymi. :)
7. Czy był/ była byś w stanie przytulać każdą napotkaną przez Ciebie osobę?
    Nie, nigdy :)
8. Gdybyś mogła wybierać kim zostaniesz w przyszłości, jaki zawód by to był?
    Menager gwiazd (ktoś pokroju Scooter Braun) i reżyser teledysków (Director X). Marzenia ściętej głowy...
9. Czym dla Ciebie szczęście w życiu?
    Zadowoleniem z tego kim się jest i akceptacja przez środowisko - rzecz nieosiągalna.
10. Jedna rzecz, której z pewnością nigdy nie zrobisz.
     Wow... Nie wiem... Ok! Nie wejdę do pewnego mieszkania...
11. Gdyby była możliwość zmiany na jeden dzień w jakiekolwiek zwierzę, to jakie by ono było?
      Surykatka. :)

Nominacja od Mirandaaaxd - bardzo dziękuję :)

1. Ulubiona piosenka The Wanted?
    Nie posiadam... Każda to inna historia :)
2. Ulubiona piosenka kogokolwiek?
    Patrz punkt wyżej :) Nie potrafię podejmować decyzji.
3. Rodzaj muzyki jaką słuchasz?
    Everything :)
4. Masz rodzeństwo?
    Tak i to już jakieś parę lat.
5. Masz jakieś zwierzę?
    Rybki :) Dzisiaj Parker mi zdechł :C
6. Co masz teraz po prawej stronie?
    Ładowarkę do laptopa :)
7. Laptop vs telefon?
    Jak mam coś zrobić - laptop.
    Przeglądać - telefon.
8. Kogo najbardziej lubisz z The Wanted (dlaczego)?
   TomMaxSivaJayNathan (kolejność przypadkowa) to jeden zespół, jedna całość i tylko oni razem tworzą THE WANTED. ♥
9. Ulubione buty?
    Trampki :)
10. Ulubiony kolor?
     Fiolet :)
11. Jaka najgorsza rzecz Cię spotkała?
    Długo by pisać, a prawda jest taka, że i tak nikogo to nie interesuje. :]

Już :) Dziękuję za wszystkie nominacje i.... 4*11=44.
Żem się na spamuję ... :) 

Nominuję:
5. twinspowerwanted.blogspot.com * 2 (ze względu na 2 autorki)

Więcej nie wypisuję, bo to cholernie boli. Część z tych blogów powyżej dawno nie została odwiedzona przez autora. Wszystkie są wspaniałe i wszystkie coś dla mnie znaczą. 
Jak patrzę na bloglovin'a to mogłabym tu jeszcze pisać tylko po co? "Hej, nominowałam Cię do Liebster..." pod postem sprzed roku? Tak sobie uświadomiłam... Ludzie dorastają i nie potrzebują już internetu, niektórzy błądzą tu do końca :].
Okej, uśmiechamy się i piszemy dalej:
Pytania:
1. Co zmieniłbyś/abyś w swoim życiu?
2. Kim pragniesz zostać?
3. Kim zostaniesz?
4. Rzecz, która znaczy dla Ciebie najwięcej na świecie?
5. Masz prawdziwego przyjaciela?
6. Kiedy odkryłaś/eś internet?
7. Kim jesteś według siebie?
8. Jak Cię widzą znajomi?
9. Masz pluszaka?
10. Co o mnie myślisz? xD (negatywy mile widziane)
11. Co miałeś/aś dzisiaj na obiad?

WoW, pisałam tego posta bez przerwy od 15. :o

Cóż do następnego :) Będzie szybciej.

PS.: Nie lubię spamować na tt. Kto chciałby być informowany o rozdziałach -> proszę się wpisać w zakładkę :)