poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 23: Tengo que aprender a respirar de nuevo...

"How the hell did we wind up like this
And why weren't we able
To see the signs that we missed
And try to turn the tables

I wish you'd unclench your fists
And unpack your suitcase
Lately there's been too much of this
But don't think it's too late

Nothing's wrong
Just as long
As you know that someday I will

Someday, somehow
I'm gonna make it alright but not right now
I know you're wondering when
(You're the only one who knows that)
Someday, somehow
I'm gonna make it alright but not right now
I know you're wondering when"

                                   >> Nickelback: "Someday" << 


 Kayla
- Idę spać - rzucił od niechcenia i wyminął oszołomionych chłopaków. Zaskoczone twarze pozostałej czwórki wpatrywały się we mnie z konsternacją. Tom, Jay, Max, Seev stali w drzwiach łazienki, ja oparta o brzeg umywalki, a między nami przewalona na bok pralka. Scena jak z kiepskiej komedii.
- Co mu nagle odbiło? - wzruszyłam ramionami na pytanie jednego z nich.
- Może przynajmniej raz się wyśpi - podsumował Jay. Podwinęłam rękaw zgniło-cytrynowego swetra i spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta po południu. Wylot był zaplanowany na południe. Na pewno nie zaśpi. Zapadła głucha cisza... Spuściłam głowę i z zaciekawieniem poddałam się jakże interesującego zajęcia, wyłamywania kostek w palcach.
- To co robimy z tą chińszczyzną? - odezwał się nagle Siva. No, tak.. Jak trudno zauważyć podłogi w trzech łazienkach upaskudzone były ryżem, sosem i kawałkami jakiegoś mięsa.. Fuj! Jednym z plusów przebywania z The Wanted było towarzystwo Jay'a. Zawsze można było podebrać mu trochę jedzenia...
- I tak pewnie mieliście dzwonić po pizzę... - zaczęłam.
- To nie znaczy, że będziemy jeść z podłogi - obruszył się Łysolek. Wzruszyłam ramionami. No, co? Było posprzątane. Nie będę płacić za głupotę innych.
- Świetnie, to ja dzwonię do pizzeri. Kayla zostajesz? - zaoferował się Loczek.
- Yyyyy.. - w sumie czemu nie? - Nie zostawię cię samego z całą wegańską - uśmiechnęłam się ciepło.
- Dobra to weź wegetariańską dla naszych królików i trzy farmerskie dla nas - zmysł organizacyjny Parker'a czasami mnie zadziwia. Zaraz... zaraz.. Królik? No miłe...
- Ale ja tego nie sprzątam - podniosłam ręce w geście "Ręce do góry, bo będę strzelać" i przecisnęłam się między nimi. Bez większych przeszkód pokonałam schody (sądzę, że kolejny upadek w mojej karierze mógłby skończyć się wizytą u chirurga) i z wdziękiem ciężarnej hipopotanicy opadłam na kanapę. Wyciągnęłam nogi na podramiennik i odszukałam pilota od telewizora. Tak, coś czułam uwieranie w plecy... Nagle usłyszałam krzyki dochodzące z góry:
- Maximilian'ie George! - wygląda na to, że Tom, z tylko sobie znanym refleksem, odnalazł w końcu wannę w wszechstronnej łazience Łysolka. No, cóż... W sumie to niesprawiedliwe, że w całym domu była tylko jedna wanna, kiedy o prysznice można było się szczerze mówiąc zabić. Chwilę jeszcze przysłuchiwałam się ich kłótnią, a potem po prostu podgłośniłam MTV. Akurat rozbrzmiały pierwsze dźwięki "Numb".
- I'm tired of being what you want me to be. Feeling so faithless... - zaczęłam nucić.
Nathan
Wyszedłem z łazienki i trzaskając drzwiami zamknąłem się w pokoju. Opadłem ciężko na łóżko. Nienawiść, kumpelstwo, przyjacielstwo... A nad to wszystko Hiszpan. Głowa mi zaraz eksploduje...
Jestem zły, wręcz wściekły i sam nie wiem dlaczego... Naprawdę nie wiesz? Och, naprawdę? Chyba powinienem udać się do jakiegoś psychiatry. Moje wewnętrzne monologi zaczynają doprowadzać mnie do szału. Prawda jest taka, że wszystko wczoraj szło... źle? Dzisiaj tak samo. Ale... Jak to jest, że w jednej chwili mam ochotę ją zabić, w innej nie wypuszczać ramion? Zależy mi na osobie, która, gdyby mogła, podłożyłaby ogień pod moje palenisko. Mam tego dość! Każda próba nawiązania jakiegokolwiek kontaktu kończy się kłótnią. Ona jest nienormalna. Kto mógłby z nią żyć i zatrzymać zdrowy rozsądek? Ralph?? Och, zamknij się! Jeszcze niego mi do szczęścia brakuje. Wielmożny przyjaciel z dzieciństwa. A gdzie on był, kiedy Kayl zaczynała z nami współpracę? Gdzie był kiedy płakała i wyżalała się MNIE? Ale, nie... To ja jestem traktowany jak śmieć, a Pan Idealny wystarczy jak raz wyśle sms-a i świat się zatrzymuje. Wystarczyło jedno pytanie: "Jedziesz z nimi w trasę?" i zaraz: "Tak, tak jadę". Pierdolić to, że to głównie JA namawiałem ją jak głupi. JA zorganizowałem wyjazd to durnego Paryża, by ratować jej posadę. Ale to nieważne, bo na miejscu był Pan Idealne Jajo i było trzeba rzucić mu się na szyję. Jedzie w trasę, bo ON tam będzie. Z frustacji kopnąłem szafę z ubraniami. Nie oddała. W amoku zacząłem okładać ją pięściami, aż na kostkach pojawiły się ślady krwi. Fuck! Jeszcze raz kopnąłem mebel. A on z impetem przewrócił się na mnie. Obolały wysunąłem się spod przygniatającego mnie ciężaru. Oparłem się plecami o ścianę, oddychając ciężko... Już, ulżyło ci? Komoda czeka.. Na Anioła zabiję cię! Tylko jak zabić cząstkę siebie?
Kayla
Nie wiem, co się tam dzieje na górze, ale to powoli zaczyna przechodzić ludzkie pojęcie! Te trzaski stają się nie do wytrzymania! Wśród krzyków i wyzwisk wymieszanych z brzmieniem utworu "The-Bomb" (Godzina z kawałkami All Time Low - i jestem w niebie), rozległ się dzwonek do drzwi..
- Chłopaki, ktoś puka! - wykrzyknęłam... i cisza. Pewnie, a do jedzenia będą pierwsi. Poderwałam, więc moje szanowne cztery litery i otworzyłam drzwi. O.. pizza! A miałam nadzieję, że się spóźni i nie będzie trzeba płacić. Cóż.. osobiście mieszkam w takim dziurowatym miejscu w centrum, że czasami po godzinie zamówienie nie dojeżdża. 
- To będzie 80 funtów - ledwo nie opuściłam zamówienia. Ile?? Uśmiechnęłam się do dostawcy i pognałam do kuchni, gdzie chłopcy mieli słoik z napisem: "alkohol". Szykowała się jakaś duża impreza czy jak? Słoik był pusty, tak samo jak pudełko na opłacanie rachunków. Psia krew. Minęłam chłopaka, cały czas stojącego w drzwiach z przepraszającym uśmiechem na ustach i pognałam schodami na górę. Z impetem otworzyłam drzwi łazienki Max'a i natychmiast oberwałam pianą prosto w twarz. Całe pomieszczenie było zalane wodą z wanny i pianą z płynu do kąpieli, a ta czwórka gamoni nawet mnie nie zauważyła! Siva z Jay'em siedzieli w wannie atakując Tom'a, ufortyfikowanego na pralce kotarą z ręczników, Max za to jakby nigdy nic brał sobie kąpieli leżąc pod umywalką, z której wylewała się woda. Co to ma być?!
- CHŁOPAKI!
- Co? - O.. jak miło. Nagle stałam się centrum ich zainteresowania.
- Jedzenie przyszło..
- O ekstra. Mogłabyś przynieść je tutaj? - Thomas.
- A mógłbyś mi dąć 80 funtów? - Parker wydawał się zdziwiony, ale wręczył mi banknoty.
- Nie chcę być wybredna, ale nie masz takich bardziej przypominających papier? - a nie wyżutą paćkę. Spojrzał na mnie jak na jakiegoś natrętnego dzieciaka proszącego o kieszonkowe. Panie i Panowie właśnie zyskałam kolejnego ojca.
- Ogłaszam pauzę - krzyknął i opuścił swoją kryjówkę, kierując się do drzwi. Seev wycelował w niego z suszarki i odkręcił kurek. Nawet nie wiem, kiedy zawisłam w powietrzu i stałam się żywą tarczą Tom'a. Wściekła i przemoczą stałam w korytarzu. Czekając aż Parker wyniesie pieniądze ze swojego pokoju. Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się. Drzwi pokoju Sykes'a były lekko rozschylone. Zdenerwowana, zdjęłam mojego rozmokłego trampka i cisnęłam go w drewno, które momentalnie przywarło do framugi. I dobrze. Otrzymawszy w końcu pieniądze, zeszłam na dół w jednym bucie. Przemoczona do suchej nitki podałam dostawcy należne pieniądze. I umiejscowiłam się z moją połową pizzy z powrotem na kanapie. Czegoś mi jednak brakowało.. Było za cicho. Chwilę zajęło mi dojście do wniosku, że zniknął telewizor... Ups.. To było chyba najdroższe zamówienie w moim życiu. 
- Chłopaki nie zauważą - pocieszałam się w głowie.
Po około 30 minutach na dole pojawiła się cała czwórka w suchych ubraniach. Rozsiedli się wygodnie i chwycili prawie już wystygłe jedzenie. Przede mną zaś wylądował T-shirt, dresy i para znoszonych nike'i. Cóż ważne, że były suche.. Nie ważne, że jestem prawie 1/3 niższa od Max'a. Podziękowałam i zamknęłam się w gościnnej łazience. Zgarnęłam mokre ciuchy do torby, gdy wyszłam wyglądałam jak... Dobrze może lepiej pomińmy ten temat. Grunt w tym, że doświadczyłam zgromadzonym w salonie dodatkowej rozrywki.
- Tooo, który mnie odwiezie? - zapytałam. Nie miałam zamiaru wracać godzinę pieszo, w butach które spadały mi z każdym podniesieniem nogi. Poza tym zbliżała się siódma,a  wypadałoby jeszcze spakować się przed wyjazdem.
- Ja mogę - odezwał się Mulat. - I tak miałem już jechać do Nar - wzruszył ramionami. 
- Ale najpierw zdjęcie! - Tom wyjął swojego zalanego iPhon'a. I ze zdziwieniem stwierdził, że ekran pozostawał nadal czarny, mimo jego ciężkich prób. Zrezygnowany opuścił rękę. Jednak nie ma to jak niezniszczalne, stare simensy. 
- Co z Młodym? - wypalił nagle Jay, patrząc na mnie pytająco. Skąd ja mam wiedzieć? Za kogo on mnie ma to on jest Jaythan'em to niech pilnuje swojego amora. Wzruszyłam ramionami. Na co on tylko podniósł pudełko farmerskiej z trzema kawałkami i ruszył na górę. Jednak nie są tylko członkami zespołu zmuszonymi razem przebywać..
- Seev, idziemy? - wyrwałam się nagle z transu. Pożegnałam się z pozostałymi i zeszłam na parking. Siva podszedł do.. nie. Nie, nie, nie. Tylko nie mówcie mi, że on.. Jest właścicielem srebrnego porsche. Myślicie, że od sprzeda mi po znajomości za jakieś... Policzyłam w głowie moje oszczędności. 1000 funtów? Nie ma szans. Ale przynajmniej przejadę się tym cudem. Tak mam fioła na tym punkcie. Takie, tam marzenie z dzieciństwa.
Jechaliśmy w ciszy, przerywanej jedynie moimi wskazówkami o treści drogi. Czułam się jak jakiś cholerny GPS!
- Siva... - odparło mi głuche mruknięcie. - Czemu Naree nie jedzie z nami?
- Ma do przygotowania ważny projekt. A z nimi pod jednym dachem nie da się pracować - lekko się uśmiechnął, mając oczywiście na myśli chłopców. - Dołączy do europejskiej części trasy.
Dobrze wiedziałam, że to za półtorej miesiąca. World Tour obejmował: Amerykę Północną, Europę, Amerykę Południową, Wielką Brytanię Radio, Australię, Azję, Wielką Brytanię. To był chyba najbardziej porypany pomysł Scooter'a. Moim zdaniem chłopcy wysiądą przed Południową. Niby są przeznaczone dni wolne, ale... A zresztą to teraz nie mój problem. Zostałam zdegradowana do okresu próbnego o szczegółach mam się dowiedzieć w Nowym Jorku. Zawsze coś.
Auto zatrzymało się przed budynkiem. Podziękowałam i pożegnałam się z Sivą. Przecisnęłam pomiędzy budynkami i znalazłam się na równoległej. Szybko wbiegłam do swojego mieszkania. Wykorzystując sytuację, że puki co jeszcze mam trochę energii. Wyrzuciłam wszystkie zawartości szafek na środek pokoju. Zaczynamy pakowanie.
Nathan
Postawiłem jakoś szafę do pionu i zacząłem rozglądać się po pokoju w celu odnalezienia walizek, gdy usłyszałem krzyki i śmiechy dochodzące z korytarza. Uchyliłem drzwi i za nim zdołałem zorientować się w sytuacji w moją stronę poleciał żółty trampek. A więc wojna.
W ciszy kontynuowałem pakowanie. Sam byłem zdziwiony, ale koło szóstej przy moich drzwiach stała wypakowana po brzegi waliza oraz torba podróżna. W sumie zostały mi do spakowania najważniejsze rzeczy mieszczące się w torbie podróżnej: laptop, ładowarka, ładowarka do telefonu, słuchawki, okulary... Dokumenty trzymał Nano - nie ufał nam na tyle, aby powierzyć nam nasze własne paszporty. Ułożyłem rzeczy na łóżku i zadowolony z samego siebie poszedłem wziąć prysznic. Wyszedłem - skończyłem pakowanie oraz zadzwoniłem do mamy. Rozmowa jakoś się nie kleiła i po paru minutach rozłączyłem się. Sprzątnąłem pokój - 19.34. Dopiero? Stwierdziłem, że naprawdę nie mam już nic do roboty. Fortepian stał w pokoju na dole, gdzie naprawdę nie miałem ochoty iść. Z braku pomysłu, ponownie rozłożyłem się na łóżku. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi, w których stanął Loczek. No, tak proszę. Nie krępuj się, to tylko MÓJ pokój.
- Głodny? - rzucił we mnie opakowaniem pizzy. Trzy kawałki? Wow. Jestem pod wrażeniem. Mój brzuch nagle zdał sobie sprawę, że jest niemiłosiernie pusty. Nie wiem jak ludzie wytrzymują te diety cud. Z roztargnienia wziąłem kawałek i wycelowałem pudełko w stronę Jay'a. Popatrzył na mnie jak na stukniętego. A no, tak - mięso. Każdemu mogło się pomylić, prawda?
- Dobrze się czujesz? - zapytał przyglądając się wnętrzu pokoju. To, że jest czysto nie  oznacza, że coś ze mną nie tak.
- Pewnie - odparłem. - Muszę się przespać, po prostu. - McGuiness popatrzył na mnie z niedowierzaniem i opuścił mój pokój. 
- Drzwi! - wydarłem się za nim. Na co on popchnął je, w efekcie czego trzasnęły o futrynę. Usłyszałem huk dochodzący z drugiego końca pokoju i podniosłem się w celu ponownej próby umieszczenia drzwi szafy w zawiasach.

***następnego dnia rano***

Kayla
To chyba był najgorszy poranek jaki doświadczyłam w swojej karierze wstawania z łóżka. Kołdra nijak nie chciała mnie wypuścić. Budzik paręnaście razy ingerował między nas. Za nim w końcu zdecydowałam się opuścić ciepłe posłanie. Jakoś udało mi się doczłapać do łazienki, naciągnąć na siebie znoszone jeansy, bokserkę i kardigan. Wciągnęłam jeszcze stopy w jasnozielone trampeczki i usadowiłam się na walizkach. Po paru minutach w drzwiach mojego mieszkanka stanął Kev. Chwycił moje walizki (Czego zupełnie nie rozumiem. Nie jestem jakąś łamagą - dałabym radę znieść je po schodach.) i  zeszliśmy na dół. Z rozmowy wywnioskowałam, że cała ekipa The Wanted pakuje już się do ich prywatnego samolotu - jedziemy jeszcze po chłopaków, Kelsey i Tamarę (szczerze mówiąc Big Kev musiał mnie uświadomić kim ona jest - ach, ta moja pamięć to imion). Nano jedzie jako "głównodowodzący" - chłopaki na pewno dadzą mu popalić. Kiedy weszłam do firmy, Tissera stał się prawą ręką Braun'a do TW wracał tylko na światowe trasy jako "lekarz nadzorujący", czyli miał praktycznie darmowy urlop. Teraz znów wkracza do akcji. Jakiś Jeff(?) ma nas oprowadzać po stanach, czyli pilnować żebyśmy wszędzie byli na czas i wymyślać jakieś wywiady np.: w telewizji śniadaniowej. Jak to brzmi? Zawsze mnie śmieszy, że u nas tv na śniadanie kojarzy się ze smarowaniem chleba masłem, a u innych to wywiady ze światowymi gwiazdami. Nienormalne. Mniejsza z tym, a i oczywiście Big Kev. Znany inaczej: jedyną życzliwą duszą.. Można z nim pogadać, a poza tym chłopaki mają się z kogo pośmiać. Może to i okrutne, ale z innej perspektywy zapewnia święty spokój.
 Do domu wanted'owców dojechaliśmy już bez zbędnych przeszkód. Zdziwiłam się widząc na podjeździe stos walizek, a za nimi gotowych do wyruszenia chłopców wraz z blondynką. Uśmiechnęłam się do Kels. Jest naprawdę świetną osobą. Tyle, że jakoś nie miałam okazji poznać jej bliżej, ale w końcu to dziewczyna Tom'a - musi być pozytywnie nastawiona do świata.
Nathan
Ściśnięci ulokowaliśmy się w busie. Kiedy spojrzałem przez okno, zauważyłem biegnącą w naszą stronę brunetkę. Panie proszę, nie! Czułem jak mimo wszystko moje mięśnie się napinają. Kevin wyszedł z auta w celu zapakowania dodatkowych... dwunastu walizek?? C o  o n a  t a m  w z i ę ł a ?
- Wszyscy wysiadać! - usłyszałem głos naszego kierowcy. Opuściliśmy wóz. Kiedy Big borykał się z walizkami, Tamara odciągnęła mnie na bok. Skonsternowany ściągnąłem brwi, a ta czego chce?
- Nathy - eee.. źle rozpoczęte zdanie, - bo ja bym chciała z wami, z tobą tak normalnie - odezwała się.
- Co masz na myśli?
- Chciałabym czystą kartę....
- Tam..
- Nie jako twoja dziewczyna, ale jako koleżanka - kontynuowała.
- Koleżanka, która wyjechała z trasy, bo zaszantażowała karierę zespołu. Dobrze.
- Nath! To tylko tak wygląda, ale..
- A nie jest tak? - widziałem, że coraz bardziej działam jej na nerwy.
- Ona jedzie. Spytałabym czemu, ale wystarczająco widziałam ostatnio. Dobrze się z nią miziało na podłodze?
- O czym ty mówisz? - zacisnąłem zęby.
- O tej suce - wskazała dłonią za moje plecy, gdzie stała reszta pasażerów. Nie odwróciłem się.
- Jedyna suka stoi przede mną - odpowiedziałem i odwróciwszy się, poszedłem w stronę pakujących się do auta ludzi.
- Sykes, wracaj tu! - rozległo się po chwili wołanie. Uśmiechnąłem się pod nosem, wyjątkowo długo przetwarzała informacje.
- No, dobra. Nie zmieścimy się. Dziewczyny na kolana - zakomendował Kevin. I tak całkiem "przypadkiem" się złożyło, że Kels umiejscowiła się na Tom'ie, Kayla pomiędzy Max'em, a Jay'em, Seev na podłodze auta. Ciekawe, gdzie podzieje się Tamara? O rany... Nie. Po chwili siedziała na MOICH nogach, przyczepiona do MOJEGO torsu. God, why?
Może mi ktoś jeszcze raz wytłumaczyć, dlaczego nie mogę wyrzucić jej za drzwi?

***lotnisko***

Kiedy dojechaliśmy, z ulgą stwierdziłem, że żaden pasożyt nie przyczepia się już do mojego tłowiu. Spakowaliśmy bagaże i zajęliśmy miejsca w samolocie. Jay przysiadł się do brata. Seev do naszego fryzjera, Tom z Kelsey ( i tak prześpią cały lot ), Max poczuł silną potrzebę zaprzyjaźnienia się z Nano, a Kev... Hmn... zajmuje dwa siedzenia.... Jest! 
-  Mogę się przysiąść? - spytałem szatynkę i w tym samym momencie poczułem jak tipsy wbijają się w moje barki... Tamara.
- Słuchaj, po drugiej stronie samolotu są jedynki. Rozumiesz? - usłyszałem głos wywodzący się zza moich pleców.
- Jasne. Nie ma problemu - Kayla przeszła kilka rzędów do przodu i usiadła mając za sąsiedztwo braci McGuiness'ów. Opadłem ciężko na fotel.
Maszyna startowała. Rozległ się dobrze mi znany, cichy pisk.
- Co to było? - spytał pasożyt.
- Kayla boi się latać - odparłem automatycznie.
- To tak samo jak ja - brunetka wtuliła się w moje ramię. 
- Było trzeba nie lecieć - szepnąłem. To będzie z pewnością najdłuższy lot w moim życiu.
Samolot wzniósł się na odpowiednią wysokość i spokojnie można było odpiąć pasy. Niestety, pilot zapomniał poinformować, że można także odczepić się od mojego ramienia.
- Kayla, choć tutaj - siedząca przede mną Kelsey zawołała dziewczynę.
- Co jest? - spytała szatynka.
- Pogadamy - mówiąc to szturchnęła Tom'a, który wybudzony ze snu tylko mruknął z niezadowoleniem i przesunął się na sąsiednie krzesło.
- Poproszę wodę - jęknęła moja towarzyszka, wpatrując się w stojącą brązowooką.
- Butelki stoją przy bagażach w lodówce - odpowiedziała.
- Tak, sobie myślę. Skoro już stoisz to mogłabyś mi podać, prawda? - kontynuowała. Przygryzłem wargę..
- Ja pójdę - podniosłem się z miejsca, ale zaraz zostałem pociągnięty z powrotem na miejsce. Tamara mierzyła Kayl wzrokiem.
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę napojów. - Proszę - powiedziała podając Tamarze półlitrową butelkę do góry nogami, bez nakrętki. W efekcie czego cała zawartość plastiku wylądowała na dziewczynie.
- Ty, suko! - głos brunetki obudził chyba wszystkich pasażerów skupiających teraz swoją uwagę na odgrywanej przez nas scenie. Po chwili znalazł się przy nas Nano (bardzo wyczulony na pieniądze wkładane w środki transportu).
- Co tu się stało?
- Ta małpa mnie oblała! 
- Kayla? - Nano czasami zachowuje się jak nasz ojciec.
- Prosiła żeby podać jej wodę. Nie uściśliła, że w butelce - odpowiedziała z wyrazem twarzy jakby tłumaczyła coś małemu dziecku. Nano prychnął pod nosem, powstrzymując śmiech i wrócił do siebie. Słyszałem jak Kelsey tłumi śmiech w dłoniach. Kayla uśmiechnęła się szeroko do niej. Posłałem w jej kierunku szeroki uśmiech, kiedy jednak jej wzrok spoczął na mnie - wzruszyła tylko ramionami i dosiadła się do blondynki.

***4 godziny później***

Staliśmy w recepcji hotelu w Nowym Jorku, czekając aż Nano przydzieli nam pokoje (jak na jakiejś wycieczce szkolnej). Zespół i styliści rozlokowali się w dwóch pięcioosobowych pokojach. My, czyli ci bardziej uprzywilejowani wokaliści oraz Nano, dostaliśmy jedynki ( z wyjątkiem Tom'a, którego pokój jednoosobowy i tak był przeznaczony z góry dla dwóch osób ). 
- Kayla - odezwał się Tissera - masz pokój z Tamarą - jeszcze nigdy nie widziałem tak skołowanej szatynki...
Kayla
- Kayla, masz pokój z Tamarą - usłyszałam wyrok. W duchu jęknęłam. Szybko jednak przywołałam się do porządku, gdy poczułam rękę współlokatorki na ramieniu:
- Spokojnie. I tak nie zamierzam spędzać tam dużo czasu. Będę u Nath'a.   
- W porządku - odpowiedziałam zdezorientowana. Z upływem sekundy, mój mózg przetoczył tą informacje. Ż e,  k u r d e,  c o ????!!!
Nagle czyjaś komórka wylądowała miedzy nami. Nath z osłupiałą miną podniósł aparat - słyszał.
- To do wieczora - Tam wyciągnęła mi klucz z dłoni i przejechała ręką po torsie Nathan'a.
Kiedy odeszła i nasze spojrzenia się spotkały, nie mogłam już dłużej wytrzymać. Sykes wyglądał jak przerażony chłopczyk - wybuchłam głośnym śmiechem.




Przepraszam za spóźnienie...  
Po prostu, rozumiecie -> szkoła i inne problemy. :c
Przepraszam.  <3
Tak samo jak na "Say: Who I really am?"  postaram się, aby nowy rozdział pojawiał się najpóźniej co miesiąc.

Rozdział dla mojej kochanej Dreamer.♥, która mnie "terroryzowała" na twitter'ze o nowy rozdział.^^ Wydaję mi się, że jest dłuższy od poprzednich :)

Bardzo się cieszę, że ze mną jeszcze jesteście :) Uwielbiam Was <3

A i taka adnotacja 
Jakby ktoś nie wiedział: Kim są "All Time Low"? 
To lepiej niech się nie przyznaje. xD (żartuję) To kliknijcie poniższy link ♥

A skoro już jesteśmy w ich temacie to... (Nie wiem, czy to już wstawiałam. A kto ma wiedzieć, jak nie ja? xD) To poniższy teledysk, tak trochę pasuje mi do tematyki opowiadania :)

Przed państwem... *werble*
       .... Alex Gaskarth, All Time Low i... (uwielbiam tego faceta w krawacie xD)!

 

Do następnego :)
            I szczęśliwego Nowego 2014! *.*