sobota, 7 września 2013

Rozdział 20: A veces hay que correr el riesgo...

"Cuz my heart is breaking, it's my love you're playing,
and my mind aint thinking right
My love seems wasted, cuz each time it's taken
it's used (used used) used (used used)
Sit down and we'll talk it over, what am i to you?
just a guy for when you're down, someone you can run back to
see i don't believe it's at an end you and me we've come so far,
take a look in your heart and we can make a brand new start..."

                            >>"Used" Sebastian Rutkowski<<


- Słucham - przenikliwy wzrok Brown'a spoczął na mojej osobie. Nabrałam powietrza w płuca i...
- Chłopcy spóźniliby się na audycje. Przenieśliśmy ją na kolejny termin w zamian za nowy utwór. W radio speaker zadał niewygodne pytanie o jakąś Tamarę Whout. I... Właściwie tyle wiem - wyrzuciłam na jednym wydechu i spuściłam głowę.
- Nathan?
- Tamara... to dziewczyna. Ale nie w takim sensie! - dopowiedział po chwili. Prychnęłam pod nosem. Trzeci raz... Za każdym razem, kiedy ma wyjaśnić kim ona jest używa dokładnie tych samych słów.
- Kiedy przyjedzie Nano? - wtrąciłam się.
- Koło trzeciej u chłopaków, w Londynie - mechanicznie odparł Scooter.
- Czyli to wszystko? - skinięcie głowy posłużyło mi za odpowiedź. Chwyciłam torbę i korytarzem ruszyłam w stronę hotelowego holu, gdzie za głównymi drzwiami rozbrzmiewał tłum Beliebers. W sumie mógłby do nich wyjść... Usiadłam w fotelu z podłączonymi słuchawkami do telefonu.
Nathan
- Nathan? - wiedziałam, że ostrzał pytań padnie teraz na moją osobę, ale cóż... Sam tego chciałem.
- Tamara... to dziewczyna. Ale nie w takim sensie! - ponownie zrobiłem z siebie idiotę. W końcu Tam jest... A zresztą. Kayl wyszła z pokoju. No świetnie! Przecież się nie rozdwoję. Hierarchia wartości musi być - najpierw Brown. Propo niego, widocznie oczekiwał szerszych wyjaśnień.
- Byliśmy razem, w liceum. Jakiś tydzień przed ogłoszeniem wyników casting'u zerwaliśmy... - dopiero teraz uświadomiłem sobie jaki to absurd. Odzywa się do mnie po ponad dwóch latach. Cierpki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. - Ma jakieś znajomości w tabloidach i podała ten artykuł... Grozi, że zamieści go w dużym nakładzie i na tym nie poprzestanie...
- Dramatycznie jak w kiepskim kryminale - wtrącił Max, cicho gwiżdżąc.
- Czego chce w zamian? - spytał menager.
- Jechać ze mną, znaczy z nami, w światową trasę i... uczestniczyć we wszystkim - dopowiedziałem.
- Czerwony dywan, premiery, sceny... Jako kogo mielibyśmy ją przedstawiać? - raczej nie oczekiwał odpowiedzi. 
- Jako panią Sykes - wtrącił Tom.
- Tak, pewnie. Żywcem by ją zjedli - rzuciłem ironicznie. - Choć z drugiej strony...
- Odpada. Może "fanka, która wygrała w WantedWorld w tajemnym głosowaniu, wyjazd z chłopakami" albo "znajoma, któregoś z was", tyle że druga wersja daje zbyt duże podejrzenia. Kwestia czy ona zechce z nami współpracować?
- Zgodzi się na wszystko byle, żeby jechać - przygryzłem wargę. - Dobra z niej aktorka.
- Czyli wersja pierwsza. Przynajmniej nie ma problemu z wynajęciem pokoi. Wchodzi na miejsca Santiago, wyrobi jej się przepustki - automatycznie wytrzeszczyłem oczy. Prawie bym zapomniał.
Korzystając z okazji dogadaliśmy jeszcze kilka szczegółów.
- I jeszcze jedno - wtrącił Scooter z uśmiechem. - Nie myślcie, że przyjechaliście tu za darmo. Za dwie godziny widzę was na scenie.
- Supportujemy? - dopytał Max, a otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, uradowany ruszył wraz z resztą do pokoju Bieber'a.
- Możemy chwilę porozmawiać? - zapytałem, gdy zostaliśmy sami.
- O co chodzi, Nath?
- O Kaylę... - westchnął i opadł na oparcie krzesła.
- Słucham - zaplótł ręce z tyłu głowy. Czułem się trochę jak przedszkolak, który nabroił, stojąc przed nim.
- Zwolnisz ją?
- Na tą chwilę zawiesiłem... - mały błysk przebiegł przez moje oczy. 
- Czyli..
- Nathan - przerwał mi. - Kayla ma dobre wyczucie, jeżeli chodzi o kontakty z fanami, rozmieszczenie koncertów..
- Ona wszystko umie! - wyrzuciłem. Brown był lekko zszokowany moim wybuchem. - I jest bez szkoły.
- Owszem.. Póki Tissera był z wami nie było żadnego problemu.. A później...
- To nie była jej wina!
- Sykes, spokój! Kayla nie wraca. Może znajdę jej pracę przy mniej odpowiedzialnym zadaniu, albo przerzucę do Justin'a, żeby mieć na nią oko. Jeszcze nie wiem..
- Aaaa.. Mogłaby z nami jechać w trasę? - próbowałem pertraktować.
- Oczywiście. Może weźmiemy także cały Londyn? - ironizował.
- Scooter... To ważne...
- Wszystko jest już ułożone. Tam wchodzi na miejsce Kay. Właściwie nawet dobrze się złożyło.
- Czy ja tu mam coś do powiedzenia? - wybuchnąłem.
- Nath, czemu ci tak zależy?
- To wszystko jest bezsensu - opadłem na fotel.
- Ja jej nie biorę - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. A temu co tak nagle wesoło? Nagle mnie olśniło.
- TY jej nie bierzesz? - dopytałem i także się uśmiechnąłem. Pożegnałem się i wyszedłem. On jej nie bierze, ekipa The Wanted jej nie bierze, ale ja... Ciekawe tylko jak ja jej to powiem? Pewnie coś palnę jak zawsze. Bo się zgodzi... W głowie pojawił się obraz dziewczyny przerzuconej przez moje ramię. Śmieszne.. ale jakże prawdziwe.

***2 hours later***

- Cześć! Na Justin'a będziecie musieli trochę poczekać. Do tego czasu musi wam wystarczyć nasze towarzystwo - krzyknął Max i zaraz po tym rozległy się dźwięki "I found you". Kayla stała za kulisami. Ekipa Bieber'a zajmowała pierwszy rząd. Nagle poczułem ostre uderzenie w plecy. Co ja to? A tak...
- I said people... - coś nie wyszło, ale leciałem dalej. Kątem oka widziałem, że Jay z Tom'em knują coś z boku. Kolejnym utworem było "Heart Vacancy", czyli poszukujemy dziewczyn. Nie namyślając się długo chwyciłem najbliższą dłoń i wciągnąłem jej posiadaczkę na scenę. 
Jay
Z Tom'em postanowiliśmy ładnie pożegnać się z Kaylą. Kiedy dowiedzieliśmy się o repertuarze od razu przypomniała mi się rozmowa z Santiago: "Bycie OLLG czy dziewczyną z "Vacancy" jest trochę żenujące. No, bo jak masz się zachować?". Dlatego, gdy pierwsze nuty rozbrzmiały, ruszyłem za kulisy i złapałem ją za rękę...
Kayla
Bujałam się w rytm muzyki, kiedy Loczek złapał mnie za dłoń. Co on tutaj robi? O, nie. Momentalnie zbladłam. Nie zrobi mi tego. Skamieniałam i pewnie tylko dlatego zostałam wypchnięta na bok sceny. Jay śpiewając ciągnął mnie za rękę bliżej chłopaków - środka. Zaparłam się nogami z całej siły i próbowałam wyrwać kończynę. Wszystko to na oczach 15 000 osób, zgromadzonych na koncercie swego idola. W końcu, z tylko sobie znaną gracją, przejechałam na czterech literach na środek sceny, pod nogi Sykes'a, który cudem utrzymywał mikrofon w ręce, pękając ze śmiechu. McGuiness, cały czas trzymający mnie za dłoń, starał się mnie podnieść. Ja uparcie zajmowałam swoje miejsce, czerwona na twarzy wpatrywałam się w ludzi przede mną. Jay dosiadł się obok. Już dłuższa ta piosenka być nie może? Kiedy ponownie rozbrzmiał refren, stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam. Wykorzystując element zaskoczenia, zerwałam się z miejsca i biegiem ruszyłam za kulisy. Kayla Santiago pierwsza dziewczyna, która uciekła ze sceny podczas "Heart Vacancy". Inni marzą aby być na moim miejscu, a ja.. Jeny. Po "Glad you came" chłopcy, a raczej podłe bestie, zeszli ze sceny. W drodze do pokoju minęłam roześmianego Bieber'a. Rzuciłam mu podłe spojrzenie na co podniósł ręce w geście obrony. Zajęłam miejsce pod sceną. Skoro już tu jestem to zamierzam wykorzystać ten dzień do maximum. Dałam się ponieść emocją i wraz z widownią czekałam na wejście gwiazdy. Kiedy myślałam, że nic gorszego nie może  mnie już spotkać, na scenę wszedł Justin.
- Mam nadzieję, że moja One Less Lonely Girl nie ucieknie - powiedział i zaczął się koncert.

***3 hours later - pokój hotelowy***

Samolot powrotny mieliśmy o 10.00 rano. Związku z tym zostaliśmy zmuszeni zostać w hotelu na noc. Tom z Kels, Nar z Sivą i Max z... (pierwszy raz ją widziałam na oczy) powynajmowali własne pokoje. Ja z Gnojkiem numer 1 i Gnojkiem numer 2 zostałam zmuszona zająć poprzednie pomieszczenie.
 - Czy was do reszty popierdoliło? - spytałam, gdy znaleźliśmy się sami w pokoju.
- Jakich nas? To nie był mój pomysł... Choć żałuję - odezwał się Gnojek1.
- Tak słodko wyglądałaś..
- McGuiness zabiję cię! - rzuciłam się na Loczka.
- Nathciku ratuj! - ręce Gnojka1 oplotły się wokół mojej talii i po chwili unosiłam się nad ziemią. Jay złapał mnie za nogi.
- To jest nie fair! Puszczajcie! - krzyczałam. Puścili... prosto na podłogę. Skuliłam się i zaczęłam cicho pochlipywać. Automatycznie zaczęli mnie przepraszać.
- Wszystko w porządku? - smutno pokiwałam głową i rzuciłam na łóżko.
- No, co? Plecy mnie bolą. Jeden śpi na fotelu - wskazałam mebel pod ścianą, -  a drugi na podłodze -  zrzuciłam z dwu osobowego łóżka poduszkę. 
- Dobranoc - rzuciłam z uśmiechem.
Obudziłam się koło drugiej w nocy z dziwnym uczuciem pustki. Skuliłam się na materacu. Poza "cichym" pochrapywaniem Loczka, do moich uszu doszedł szept.
- Kayl, śpisz? - zacisnęłam mocno oczy i wstrzymałam oddech. Z tobą na pewno nie mam ochoty rozmawiać.


Pisany na szybko, bo ostatnio robię za cyrk... :) Tak to jest jak bierze się więcej niż można unieść. Jesteśmy tydzień bliżej do wakacji! :D

Nie dawno znalazłam tego chłopaka... Dzieciak jest młodszy ode mnie i takim tekstem jedzie O.o Ja chyba niedorosła jestem xD Ale podoba mi się. Taki utwór na odmóżdżenie ^^. Uczę się choreografii xD Żartuję - prędzej się połamię.


Do następnego... 

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 19: Necesito tiempo...

"I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive"

                    >>"Counting Stars" One Republic <<


Nathan
- Masz rację, nie rozumiem. Zamierzałaś nam w ogóle powiedzieć? - wybuchnąłem.
- Może. Nie. Tak. Nie wiem! Daj mi spokój.
- Nie mogę - kontynuowałem.
- Bo?- podniosła głos.
- Bo mi na tobie, do cholery, zależy! - Stop! Co ja powiedziałem? No, pięknie.. Cisza, która zawisła w pomieszczeniu, coraz bardziej mi ciążyła. Szczerze? Miałem ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami, tylko nie za bardzo miałem dokąd iść. Oparłem się o ścianę, odchyliłem głowę i przymknąłem powieki. Uspokój się, człowieku! Tik-tak, zegar tyka.
- W sensie... - zacząłem, ale jakoś nie umiałem skleić przekonującego zdania. - Zżyliśmy się z tobą, to tak jakbyśmy stracili perkusistę - jest na sali kowal? To niech mnie porządnie rąbnie w łeb. Co ja wygaduję? Dziewczyna pokiwała głową, chwyciła torbę i ruszyła w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? - spytałem cicho. Wzruszyła ramionami. - Kayl, to nie jest odpowiedź.
- A ty nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Santiago, słuchaj.. - zacząłem.
- Tak, wielmożny hrabio Sykes'ie.
- Przestań..
- Ty zacząłeś - odwróciła się w moją stronę.
- I ja kończę.
- To nie sprawiedliwe...
- Tak samo jak wychodzenie w środku rozmowy i zostawianie przyjaciół.. - rzuciłem.
- Skończyliśmy ją. Tom tu jest? - prychnąłem.
- Przyjdzie i pewnie będzie ciekawy...
- Sama z nim porozmawiam.
- A ze mną to już nie łaska?
- Śpieszę się - odwróciła wzrok.
- Nieprawda - zacisnęła wargi. Odgarnąłem jej pasemko z twarzy. Strąciła moją rękę.
- Okej, więc? - oddaliła się.
- Nie możesz zostać w Londynie? - spytałem.
- Po co?
- Znasz już okolicę i ogólnie.. - plątał mi się język. 
- Yhmn - przytaknęła ironicznie. Westchnąłem.
- Jesteś obeznana w towarzystwie. Zostając mogłabyś się wkręcić do...
- Czemu się tak upierasz? - przerwała mi. - Co za różnica czy będę w Anglii czy na przykład tutaj i tak jesteście w trasie?
- Można by porozmawiać z...
- Z takim pewnym panem, nie? Oczywiście, tylko szkoda, że jakoś nie podobają mi się te pomysły.
- Ty wszędzie widzisz jakieś problemy - była w szoku.
- Odezwał się, Komplikator. 
- W cale wszystkiego nie utrudniam!
- Nie, oczywiście, że nie - wywróciła oczami.
- Nie rób tak...
- Przestaniesz mnie pouczać? Tak się składa, że nie potrzebuję drugiego ojca - odpowiedziała z mocą w głosie. Kolejna cisza.
- Po prostu chcę żebyś została... - zacząłem.
- Chcę?
- Chcę, chcemy... Na jedno wychodzi. Zastanów się.. Proszę.
- Muszę już iść - spojrzała na wyświetlacz telefonu.
- Ale wrócisz?
- Coś ty się tak uczepił? - pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Bo... Uwielbiam się z tobą kłócić - wypaliłem z szerokim uśmiechem. Kowal? Może od razu psychiatra niech do mnie wpadnie.
- Ty jesteś jakiś nienormalny...
- Amerykę odkryłaś.
- Patrz to jednak coś mi się w życiu udało - chwyciła za klamkę. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Kayl, - odwróciła głowę - jak tam schodofobia? - wskazałem wierzę za oknem.
- Uszczypliwy jesteś, wiesz? - spytała, a raczej stwierdziła, ze śmiechem.
- Wiem - wyszczerzyłem się.
- Głupek..
- Lubisz mnie ranić, prawda?
- Jak myślisz, że będę cię przepraszać za każde...
- Pewnie, dzisiaj Światowy Dzień Przepraszania Bałwanów, nie słyszałaś? 
- Nath, to nie miało żadnego sensu...
- Dla mnie miało - chwyciłem ją w ramiona i oderwałem od ziemi.
- Cholera, puszczaj!
- Jak sprawdzałem, pięć minut temu, to nazywałem się Nathan - odparłem szczerze i postawiłem ją z powrotem.
- Powinieneś się leczyć...
- Tak, niestety zabrałaś wszystkie wolne terminy - wywróciła oczami. Nadal trzymając w ramionach, dźgnąłem ją w bok. - Dlatego uwielbiam się z tobą kłócić. Zawsze wygram - uśmiechnąłem się i opuściłem ręce.
- Ale...
- Cii.. Koniec - uciąłem.
- Nath..
- Gdzieś się śpieszyłaś..
- Nienawidzę cię - rzuciła przez ramię.
- To mamy problem, bo ja przeciwnie.
- Co?
- Pogadamy, później...
- Pustak..
- Tak, tak... Obrażaj dalej... - zmarszczyła czoło.
- Jakaś ty nie domyślna - burknąłem pod nosem..
- Bardzo... - wyszła.
- Dostanę w twarz jak z tobą pójdę? - krzyknąłem za nią.
- Tak - usłyszałem i chwyciłem kurtkę. W końcu zostać spoliczkowanym, a wylądowąć w kostnicy to dwie różne sprawy.
Kayla
Piętnasta, jeszcze chwilę i bym się spóźniła. O co mu chodzi? Naprawdę świeże powietrze mu nie służy... Zresztą co ja sobie nim głowę zawracam?
- Katherina? - czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu. Machinalnie odwróciłam się.
- Ralph! - przytuliłam się do blondyna. - Co ty robisz we Francji? - odchyliłam się od niego.
- Załatwiam pewne sprawy - Okej, wiele się zmieniło. Jedna myśl nie dawała mi spokoju: skoro godzinę temu roaming nie pozwalał nam się zdzwonić, to gdzie on wtedy był?
- Kiedy przyleciałeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Jakieś półgodziny temu - wzruszył ramionami. - Jutro wracam do domu..
- Jak sprawy w Hiszpanii? - teraz to on zmrużył oczy. 
- Masz coś konkretnego na myśli? - odparł. Pokręciłam przecząco głową.
- Z pracą ciężko. Zostają turyści, ale te biura podróży utrudniają działalność..
- Otworzyłbyś własne..
- Wiesz ile to papierkowej roboty? - udał przerażonego.
- Nic się nie zmieniłeś - pokręciłam ze śmiechem głową.
- Czego nie można powiedzieć o tobie - obkręciłam się teatralnie. - Anglia ci służy.
- Taa.. Piękny kraj - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu.
- Barcelona piękniejsza, co?
- Barcelona?
- Przeniosłem się - wytłumaczył.
- Farciarz.
- Zapraszam - uśmiechnął się i dodał już nieco poważniejszym tonem. - Ponoć najciemniej pod latarnią.
- Za jakiś czas, na pewno - uśmiechnęłam się smutno. - Masz coś?
- Kath, to tylko trzy miesiące. Nie możesz na ten czas przenieść się do kogoś znajomego?
- Ralph...
- Ten cały zespół, jedzie w trasę po świecie... Nie mogłabyś się z nimi zabrać? - kontynuował.
- Czyli nic nie masz? - westchnęłam.
- Holandia, ale naprawdę tak byłoby lepiej.. Czekaj, ktoś za nami łazi - rozejrzałam się. A ten osioł, co tu robi? Rzuciłam mu podłe spojrzenie.
- Znasz go? - spytał blondyn.
- Tak, to członek tego całego zespołu... - rzuciłam.
- Co on tu robi? - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, może spytaj się odnośnie tego wyjazdu?
- Czyś ty zwariował?! - widocznie skruszył się pod moim głosem. - Już to mi proponował - mina Ralph'a, warta każdej ceny.
- To świetnie!
- Co? Nie. Zresztą on to ma najmniej do gadania, zarozumiały bufon.
- Lubisz go? - szturchnął mnie zaczepnie. - Nie powiem, żebym był z tego jakoś zadowolony, ale to widać. 
Wywróciłam oczami.
- Nawet nie wiesz jak on potrafi działać na nerwy...
- Dobra, dobra - przytulił mnie. - Moja hermana zasługuje na kogoś lepszego - pocałował mnie w czubek głowy.
- Właśnie - oderwałam się ze śmiechem.
- Czemu ja zawsze dowiaduję się ostatni? - spojrzał wzrokiem, gdzieś w dal.
- Niby o czym?
- O tym co się wydarzy - zaśmiał się. - Wiesz jak mi cię brakuje?
- Yhmn, tak głucho beze mnie, co? 
- Tak, nikt mnie nie gnębi - uśmiechnął się.  Naprawdę mi go brakowało. Jest dla mnie jak brat, lepszego przyjaciela nie mogłabym dostać. Zrobiło mi się głupio przez te wszystkie wcześniejsze podejrzenia.
Pip, pip, pip..
- Co to? - sięgnęłam po telefon 15.45.
- Przypomnienie.. Wiesz spotkanie z Braun'em, ale chyba nie muszę iść - spojrzałam za siebie, gdzie Nathan z zainteresowaniem studiował układ liści na krzakach.
- Katch, idź..
- Ale...
- Wiesz czemu tak się lubimy? - przerwał mi. - Bo nie spędzamy ze sobą każdej chwili, przez to nie mamy kiedy się sobą znudzić i poróżnić.
- Kiedyś było inaczej.. 
- Byliśmy dziećmi - sprostował. 
- Dziewiętnastoletni staruch się odezwał - prychnęłam.
- Trochę szacunku, siedemnastoletnia dziecinko... Słuchaj, spróbuj się gdzieś uchować przez ten czas, dobrze? Na osiemnastkę przyniosę ci cały stos nowych zameldowań, wybierzesz coś na stałe - uśmiechnął się smutno.
- Dobra.. Coś wymyślę... - poddałam się.
- Grzeczna dziewczynka - spiorunowałam go wzrokiem. - Cofam to, przepraszam - podniósł ręce w geście obronnym. - Idź już.
- Będę tęsknić - wtuliłam się w niego.
- Ja też. Odzywaj się trochę częściej, co? - odsunął się. - Spadaj, Młoda, bo nas zaraz wzrokiem zasztyletuje - przeniósł wzrok na szatyna. - Szczęścia! - krzyknął i już go nie było. "Szczęścia" wyszeptałam w powietrze i ruszyłam w drogę powrotną, mijając Nath'a.
- To był ten cały Ralph? - spytał, gdy przechodziłam obok. - Dziwny..
- Ej, co się stało? - dopytywał.
- Miałeś zostać - powiedziałam, nie zatrzymując się.
- Chciałem się przewietrzyć.
- I całkiem przypadkiem wpadłeś na nas? - rzuciłam sarkastycznie.
- Masz mnie. Dokładnie tak było - przystanęłam. - No, okej... Bałem się, że uciekniesz.
- Dzięki za zaufanie.. - odburknęłam.
- Oj, no Kayla...
- Za chwile macie być u Scooter'a.
- Czekaj! Jak znowu masz być jak galareta, to mnie walnij. Ulży ci - zastąpił mi drogę.
- Nathan tobie naprawdę przydałoby się... Jak co, niby jestem? - spytałam oszołomiona.
- Galareta.. Mniejsza. Wiesz, co by się przydało? - uniosłam pytająco brew.
- Potem ci powiem - dokończył.
- Potem znaczy kiedy? Zaczynasz, a nie kończysz. A później się dziwisz, że mało co potrafisz załatwić - Ups.. Chyba przesadziłam, ale nie powiedziałam, że niczego tylko "mało co". Przystanął.
- Podobasz mi się, okej? - wybuchnął, a po chwili zaczął zniedowierzaniem kręcić głową. - Jak mało kto potrafisz mnie wkurzyć, ale mi na tobie zależy. A teraz przepraszam, ale nie chcę się spóźnić. Idziesz?
Skołowana i bez słowa przebrnęłam przez tłum fanek Bieber'a. Na piętro Brown'a weszłam schodami. Przebywanie z Nath'em samej w małym pomieszczeniu wśród tej dusznej atmosfery, jakoś nie napawało mnie optymizmem.
W pokoju byli już wszyscy, nawet Kels, Nar, Justin, czyli wszystko w porządku... Dopiero, gdy wcześniej wymienione osoby, zostały delikatnie wyproszone, dało się odczuć powagę sytuacji..
- Odwołany wywiad, piosenka, radio, gazety...okej dało się znieść. Ale kim do jasnej ciasnej jest Tamara? 
Zapowiada się ciekawie...


Kogel-mogel, ale jest :) Nie wiem, co o nim sądzić. Taki misz masz, ale jestem zbyt przybita jutrzejszym dniem...



Wczoraj były wakacje... Powodzenia Wam życzę :)
Akurat w tv leci: "Fucking Perfect" - P!nk.
I TW napisali, że jesteśmy świetni i mamy o tym pamiętać.. 
Więc musimy dać radę, prawda? ;]


Dobra już nie zanudzam Was moim życiem. :) Powodzenia.
Do następnego :)