niedziela, 1 września 2013

Rozdział 19: Necesito tiempo...

"I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive"

                    >>"Counting Stars" One Republic <<


Nathan
- Masz rację, nie rozumiem. Zamierzałaś nam w ogóle powiedzieć? - wybuchnąłem.
- Może. Nie. Tak. Nie wiem! Daj mi spokój.
- Nie mogę - kontynuowałem.
- Bo?- podniosła głos.
- Bo mi na tobie, do cholery, zależy! - Stop! Co ja powiedziałem? No, pięknie.. Cisza, która zawisła w pomieszczeniu, coraz bardziej mi ciążyła. Szczerze? Miałem ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami, tylko nie za bardzo miałem dokąd iść. Oparłem się o ścianę, odchyliłem głowę i przymknąłem powieki. Uspokój się, człowieku! Tik-tak, zegar tyka.
- W sensie... - zacząłem, ale jakoś nie umiałem skleić przekonującego zdania. - Zżyliśmy się z tobą, to tak jakbyśmy stracili perkusistę - jest na sali kowal? To niech mnie porządnie rąbnie w łeb. Co ja wygaduję? Dziewczyna pokiwała głową, chwyciła torbę i ruszyła w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? - spytałem cicho. Wzruszyła ramionami. - Kayl, to nie jest odpowiedź.
- A ty nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Santiago, słuchaj.. - zacząłem.
- Tak, wielmożny hrabio Sykes'ie.
- Przestań..
- Ty zacząłeś - odwróciła się w moją stronę.
- I ja kończę.
- To nie sprawiedliwe...
- Tak samo jak wychodzenie w środku rozmowy i zostawianie przyjaciół.. - rzuciłem.
- Skończyliśmy ją. Tom tu jest? - prychnąłem.
- Przyjdzie i pewnie będzie ciekawy...
- Sama z nim porozmawiam.
- A ze mną to już nie łaska?
- Śpieszę się - odwróciła wzrok.
- Nieprawda - zacisnęła wargi. Odgarnąłem jej pasemko z twarzy. Strąciła moją rękę.
- Okej, więc? - oddaliła się.
- Nie możesz zostać w Londynie? - spytałem.
- Po co?
- Znasz już okolicę i ogólnie.. - plątał mi się język. 
- Yhmn - przytaknęła ironicznie. Westchnąłem.
- Jesteś obeznana w towarzystwie. Zostając mogłabyś się wkręcić do...
- Czemu się tak upierasz? - przerwała mi. - Co za różnica czy będę w Anglii czy na przykład tutaj i tak jesteście w trasie?
- Można by porozmawiać z...
- Z takim pewnym panem, nie? Oczywiście, tylko szkoda, że jakoś nie podobają mi się te pomysły.
- Ty wszędzie widzisz jakieś problemy - była w szoku.
- Odezwał się, Komplikator. 
- W cale wszystkiego nie utrudniam!
- Nie, oczywiście, że nie - wywróciła oczami.
- Nie rób tak...
- Przestaniesz mnie pouczać? Tak się składa, że nie potrzebuję drugiego ojca - odpowiedziała z mocą w głosie. Kolejna cisza.
- Po prostu chcę żebyś została... - zacząłem.
- Chcę?
- Chcę, chcemy... Na jedno wychodzi. Zastanów się.. Proszę.
- Muszę już iść - spojrzała na wyświetlacz telefonu.
- Ale wrócisz?
- Coś ty się tak uczepił? - pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Bo... Uwielbiam się z tobą kłócić - wypaliłem z szerokim uśmiechem. Kowal? Może od razu psychiatra niech do mnie wpadnie.
- Ty jesteś jakiś nienormalny...
- Amerykę odkryłaś.
- Patrz to jednak coś mi się w życiu udało - chwyciła za klamkę. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Kayl, - odwróciła głowę - jak tam schodofobia? - wskazałem wierzę za oknem.
- Uszczypliwy jesteś, wiesz? - spytała, a raczej stwierdziła, ze śmiechem.
- Wiem - wyszczerzyłem się.
- Głupek..
- Lubisz mnie ranić, prawda?
- Jak myślisz, że będę cię przepraszać za każde...
- Pewnie, dzisiaj Światowy Dzień Przepraszania Bałwanów, nie słyszałaś? 
- Nath, to nie miało żadnego sensu...
- Dla mnie miało - chwyciłem ją w ramiona i oderwałem od ziemi.
- Cholera, puszczaj!
- Jak sprawdzałem, pięć minut temu, to nazywałem się Nathan - odparłem szczerze i postawiłem ją z powrotem.
- Powinieneś się leczyć...
- Tak, niestety zabrałaś wszystkie wolne terminy - wywróciła oczami. Nadal trzymając w ramionach, dźgnąłem ją w bok. - Dlatego uwielbiam się z tobą kłócić. Zawsze wygram - uśmiechnąłem się i opuściłem ręce.
- Ale...
- Cii.. Koniec - uciąłem.
- Nath..
- Gdzieś się śpieszyłaś..
- Nienawidzę cię - rzuciła przez ramię.
- To mamy problem, bo ja przeciwnie.
- Co?
- Pogadamy, później...
- Pustak..
- Tak, tak... Obrażaj dalej... - zmarszczyła czoło.
- Jakaś ty nie domyślna - burknąłem pod nosem..
- Bardzo... - wyszła.
- Dostanę w twarz jak z tobą pójdę? - krzyknąłem za nią.
- Tak - usłyszałem i chwyciłem kurtkę. W końcu zostać spoliczkowanym, a wylądowąć w kostnicy to dwie różne sprawy.
Kayla
Piętnasta, jeszcze chwilę i bym się spóźniła. O co mu chodzi? Naprawdę świeże powietrze mu nie służy... Zresztą co ja sobie nim głowę zawracam?
- Katherina? - czyjaś ręka spoczęła na moim ramieniu. Machinalnie odwróciłam się.
- Ralph! - przytuliłam się do blondyna. - Co ty robisz we Francji? - odchyliłam się od niego.
- Załatwiam pewne sprawy - Okej, wiele się zmieniło. Jedna myśl nie dawała mi spokoju: skoro godzinę temu roaming nie pozwalał nam się zdzwonić, to gdzie on wtedy był?
- Kiedy przyleciałeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Jakieś półgodziny temu - wzruszył ramionami. - Jutro wracam do domu..
- Jak sprawy w Hiszpanii? - teraz to on zmrużył oczy. 
- Masz coś konkretnego na myśli? - odparł. Pokręciłam przecząco głową.
- Z pracą ciężko. Zostają turyści, ale te biura podróży utrudniają działalność..
- Otworzyłbyś własne..
- Wiesz ile to papierkowej roboty? - udał przerażonego.
- Nic się nie zmieniłeś - pokręciłam ze śmiechem głową.
- Czego nie można powiedzieć o tobie - obkręciłam się teatralnie. - Anglia ci służy.
- Taa.. Piękny kraj - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu.
- Barcelona piękniejsza, co?
- Barcelona?
- Przeniosłem się - wytłumaczył.
- Farciarz.
- Zapraszam - uśmiechnął się i dodał już nieco poważniejszym tonem. - Ponoć najciemniej pod latarnią.
- Za jakiś czas, na pewno - uśmiechnęłam się smutno. - Masz coś?
- Kath, to tylko trzy miesiące. Nie możesz na ten czas przenieść się do kogoś znajomego?
- Ralph...
- Ten cały zespół, jedzie w trasę po świecie... Nie mogłabyś się z nimi zabrać? - kontynuował.
- Czyli nic nie masz? - westchnęłam.
- Holandia, ale naprawdę tak byłoby lepiej.. Czekaj, ktoś za nami łazi - rozejrzałam się. A ten osioł, co tu robi? Rzuciłam mu podłe spojrzenie.
- Znasz go? - spytał blondyn.
- Tak, to członek tego całego zespołu... - rzuciłam.
- Co on tu robi? - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, może spytaj się odnośnie tego wyjazdu?
- Czyś ty zwariował?! - widocznie skruszył się pod moim głosem. - Już to mi proponował - mina Ralph'a, warta każdej ceny.
- To świetnie!
- Co? Nie. Zresztą on to ma najmniej do gadania, zarozumiały bufon.
- Lubisz go? - szturchnął mnie zaczepnie. - Nie powiem, żebym był z tego jakoś zadowolony, ale to widać. 
Wywróciłam oczami.
- Nawet nie wiesz jak on potrafi działać na nerwy...
- Dobra, dobra - przytulił mnie. - Moja hermana zasługuje na kogoś lepszego - pocałował mnie w czubek głowy.
- Właśnie - oderwałam się ze śmiechem.
- Czemu ja zawsze dowiaduję się ostatni? - spojrzał wzrokiem, gdzieś w dal.
- Niby o czym?
- O tym co się wydarzy - zaśmiał się. - Wiesz jak mi cię brakuje?
- Yhmn, tak głucho beze mnie, co? 
- Tak, nikt mnie nie gnębi - uśmiechnął się.  Naprawdę mi go brakowało. Jest dla mnie jak brat, lepszego przyjaciela nie mogłabym dostać. Zrobiło mi się głupio przez te wszystkie wcześniejsze podejrzenia.
Pip, pip, pip..
- Co to? - sięgnęłam po telefon 15.45.
- Przypomnienie.. Wiesz spotkanie z Braun'em, ale chyba nie muszę iść - spojrzałam za siebie, gdzie Nathan z zainteresowaniem studiował układ liści na krzakach.
- Katch, idź..
- Ale...
- Wiesz czemu tak się lubimy? - przerwał mi. - Bo nie spędzamy ze sobą każdej chwili, przez to nie mamy kiedy się sobą znudzić i poróżnić.
- Kiedyś było inaczej.. 
- Byliśmy dziećmi - sprostował. 
- Dziewiętnastoletni staruch się odezwał - prychnęłam.
- Trochę szacunku, siedemnastoletnia dziecinko... Słuchaj, spróbuj się gdzieś uchować przez ten czas, dobrze? Na osiemnastkę przyniosę ci cały stos nowych zameldowań, wybierzesz coś na stałe - uśmiechnął się smutno.
- Dobra.. Coś wymyślę... - poddałam się.
- Grzeczna dziewczynka - spiorunowałam go wzrokiem. - Cofam to, przepraszam - podniósł ręce w geście obronnym. - Idź już.
- Będę tęsknić - wtuliłam się w niego.
- Ja też. Odzywaj się trochę częściej, co? - odsunął się. - Spadaj, Młoda, bo nas zaraz wzrokiem zasztyletuje - przeniósł wzrok na szatyna. - Szczęścia! - krzyknął i już go nie było. "Szczęścia" wyszeptałam w powietrze i ruszyłam w drogę powrotną, mijając Nath'a.
- To był ten cały Ralph? - spytał, gdy przechodziłam obok. - Dziwny..
- Ej, co się stało? - dopytywał.
- Miałeś zostać - powiedziałam, nie zatrzymując się.
- Chciałem się przewietrzyć.
- I całkiem przypadkiem wpadłeś na nas? - rzuciłam sarkastycznie.
- Masz mnie. Dokładnie tak było - przystanęłam. - No, okej... Bałem się, że uciekniesz.
- Dzięki za zaufanie.. - odburknęłam.
- Oj, no Kayla...
- Za chwile macie być u Scooter'a.
- Czekaj! Jak znowu masz być jak galareta, to mnie walnij. Ulży ci - zastąpił mi drogę.
- Nathan tobie naprawdę przydałoby się... Jak co, niby jestem? - spytałam oszołomiona.
- Galareta.. Mniejsza. Wiesz, co by się przydało? - uniosłam pytająco brew.
- Potem ci powiem - dokończył.
- Potem znaczy kiedy? Zaczynasz, a nie kończysz. A później się dziwisz, że mało co potrafisz załatwić - Ups.. Chyba przesadziłam, ale nie powiedziałam, że niczego tylko "mało co". Przystanął.
- Podobasz mi się, okej? - wybuchnął, a po chwili zaczął zniedowierzaniem kręcić głową. - Jak mało kto potrafisz mnie wkurzyć, ale mi na tobie zależy. A teraz przepraszam, ale nie chcę się spóźnić. Idziesz?
Skołowana i bez słowa przebrnęłam przez tłum fanek Bieber'a. Na piętro Brown'a weszłam schodami. Przebywanie z Nath'em samej w małym pomieszczeniu wśród tej dusznej atmosfery, jakoś nie napawało mnie optymizmem.
W pokoju byli już wszyscy, nawet Kels, Nar, Justin, czyli wszystko w porządku... Dopiero, gdy wcześniej wymienione osoby, zostały delikatnie wyproszone, dało się odczuć powagę sytuacji..
- Odwołany wywiad, piosenka, radio, gazety...okej dało się znieść. Ale kim do jasnej ciasnej jest Tamara? 
Zapowiada się ciekawie...


Kogel-mogel, ale jest :) Nie wiem, co o nim sądzić. Taki misz masz, ale jestem zbyt przybita jutrzejszym dniem...



Wczoraj były wakacje... Powodzenia Wam życzę :)
Akurat w tv leci: "Fucking Perfect" - P!nk.
I TW napisali, że jesteśmy świetni i mamy o tym pamiętać.. 
Więc musimy dać radę, prawda? ;]


Dobra już nie zanudzam Was moim życiem. :) Powodzenia.
Do następnego :) 

7 komentarzy:

  1. Dział genialny
    Nathan wyznał co czuję i wgl Kayla nic
    i ta zazdrość Nathana gdy była z Ralphem xdxd
    Nie, nic...
    Zajebisty dział i wgl
    GRATKI, GRATKI, GRATKI
    Strasznie się ciesze i wgl asdfghjk *_*
    Ale nie dziwie się, ty zajebiście piszesz
    No to tyle w temacie, czekam na kolejny
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę z telefonu, więc przygotuj się na masę błędów... Raczej jeszcze nie mówiłam, że kocham ich kłótnie, prawda? Też mi się tak wydaje. Więc mówię teraz, kocham ich kłótnie! :D Są takie zabawne i w ogóle... Widać, że coś do siebie czują ^ ^ Spotkanie z Ralph'em i zazdrosny Sykes... Czy może być coś piękniejszego? :3 OMG!!! Czy ten idiota właśnie jej powiedział, że ona mu się podoba?! Wątpię, żebym miała zwidy, więc jakby co to kitu mi nie wciskać! Ale... Kurde, i Kayla nic nie powiedziała? zdziwienie i jednocześnie smutek... Ale pewnie dziewczyna jeszcze w szoku jest :) więc wybaczam, ale mam nadzieję że wrócą do rozmowy na ten temat ^^ rozdział fantastyczny :* coś czuję, a raczej wiem, że Kayla pojedzie z chłopakami :3 no i jutro szkoła, a ja jeszcze nie śpię ;_; a no i przepraszam za wszystko, zły humor to przeze mnie, nie, liczę nawet, że mi wybaczysz. To ten... Do następnego.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że szykuje się Big Love xd
    Nathan już kurde takimi wyznaniami szczela :p
    Trochę zagmatwane, dużo dialogów i podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział nie moge sie gdoczekać następnego
    Pisz szybko
    =D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się jak zwykle baaaaaardzo podoba :3
    Jednakże mój komputer się zbuntował i muszę dodawać z anonima, bo tak ludziom jeszcze nie ufam, żeby logować sie na bloggerze na czyimś kompie xd
    Ale PISZ! I to SZYBKO! Bo ja chcę już :(
    Lokowata :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny :*.
    Nie dziwi mnie to, że wygrałaś :*.
    zasługujesz na to :*.
    Ale sobie porozmawiali :*.
    Nie ładnie tak podsłuchiwać Nathan ^^.
    Haha dziwię się, że Go nie uderzyła :d.
    No Nathan się w końcu przyznał :*.
    Ciekawe co . Scooter powie :*.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasami ciężko jest się połapać w tych dialogach ;p
    Ale jak się przeczyta kilka razy to jakoś się ogarnie ^^
    Nie no, żartuje ;)
    Bardzo mi się podoba ;*
    Oj Nathan co z ciebie będzie..
    Ten kowal albo psychiatra to na prawdę by mu się przydał czasami ;D
    Czekam na next :)
    Weny ;***

    OdpowiedzUsuń