piątek, 17 października 2014

Rozdział 26: "pękając ze śmiechu, dusili się nawzajem"

Niektórym istotom, to po prostu nie jest pisane...


- Dlaczego nie zaczekałaś? - badawcze spojrzenie bruneta spoczęło na porcelanowej twarzy dziewczyny. Dłonią odgarnął jej zagubiony kosmyk. Zagubiony jak oni w świecie, który nigdy nie miał należeć do nich.
- Dlaczego za mną nie pobiegłeś? - ciemne oczy spoczęły na jego twarzy, a brwi uniosły się rzucając wyzwanie; oczekując odpowiedzi. Cicha walka toczyła się w powietrzu. Bitwa, z której nikt nie miał wyjść zwycięsko.
Ciche westchnienie wydobyło się z ust chłopaka, głowa opadła między barki, by po chwili wznieść się z powrotem. Teraz w owym spojrzeniu była pewność absurdu, który miała się stać punktem zwrotnym w tej historii.
- Nie wiem - zielone tęczówki zdawały się przenikać cielesności, wtargać na nieznany im teren, szukając odpowiedzi.
- Ja też nie.. - cicha odpowiedź pada z lekko zaróżowionych warg.
Cisza... Jest niczym kochanek, potrafi przynieść ukojenie oraz niespokojne noce. Tym razem nie było szeptów - krzyk i wrzask spękanych dusz dążących do zguby, którą miała im przynieść każda decyzja.
 - To koniec? - szatyn przełknął ślinę i żaden pusty narrator nie jest w stanie przekazać wewnętrznych uczuć, istnej wojny, która rozgrywała się w jego wnętrzu. Tylko on wiedział, jak bardzo pragnął zaprzeczenia.
Spokojne przymknięcie, nieobecnych oczu dało mu to czego najbardziej się obawiał.
- To się nie może tak skończyć.. 
- Nath, ja też dużo rzeczy nie chcę - głośniejszy dźwięk przegnał spowijającą tajemnicę, jak wiatr przetrąca resztki opadającej mgły, odsłaniając obraz takim jaki jest w rzeczywistości, choć dla każdego staje się on czymś innym. - ale na tym polega życie. 
Jasne krople zalśniły w jej oczach. Dopiero teraz spostrzegł jak kruchą istotę ma w swoim zasięgu i jak wiele trzeba czasu, aby zdołać dostrzec tą maleńką część, tak szczelnie ukrytą pod wieloma pancerzami. Śmieszne, ale kochał je.
- Kayl.. - wyszeptał, ale nawet on nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Tymczasem, ona na nie wyczekiwała jak tonąca osoba na ostatni łyk tlenu..
- Nie, po prostu mnie zostaw - z dłońmi w kieszeni ruszyła tylko w sobie znanym kierunku, choć sama nie wiedziała dokąd niosą ją stopy. Wiedziała tylko, że nie można cały czas dreptać w miejscu..
Chłopak został sam, krążąc w miejscu, w końcu zrozumiał..
Mocne szarpnięcie za ramię zatrzymało mroczącą w mgle dziewczynę. Nie odwróciła się. On to zrobił. Łapiąc oddech, przyglądał się zaschłym tunelom wyżłobionym w jej polikach, roztartych przez wiatr. W końcu uniosła na niego mokre oczy. I nagle stało się jasne, że to właśnie jest tu i teraz.
- Kocham cię i nie pozwolę ci odejść.. Następne co zarejestrował ludzki wzrok to dwa ciała sklejone w jedno. Drobne, słabe schowane w ramionach większego jednak równie osłabionego, ponieważ to co tak silnie skrywane, znalazło w końcu ujście na zewnątrz. Tylko, że to już nie był ten moment.
- I co teraz? - spytał, gdy po chwili leciutko odchylił ją od siebie.. 
Później nie było już nic.
Tylko dziewczyna ciągnąca wielką walizkę przez lotnisko...
Tylko chłopak przedzierający się przez tłum pasażerów, zatrzymany przez barierki..
Tylko jego pełne zagubienia oczy..
Tylko płacz dziewczyny...
Tylko dwa strzaskane serca.
A samolot wznosi się w powietrze i jest już tylko punktem na niebie, punktem gdzie zniknęła osoba, która wywróciła jego życie do góry nogami.
A na ziemi został tylko chłopak, wkurzający nastolatek, zbyt późna odkryta miłość.
Świat nie stał im na przeszkodzie, los im sprzyjał, to tylko oni nie potrafili odnaleźć się na prostej ścieżce, a potem było już za późno. Za późno by walczyć, nie chcieli... Nie potrafili dać sobie szansy.

- Wiedziałaś, że to się kiedyś skończy - puste słowa, które jeszcze kilka dni temu byłyby tym rodzajem pocieszenia, który potrzebowała. Tylko, że ona nie była już tamtą osobą. Nie była już nią.. Miała okazję być "czyjąś", tylko to spaprała. Spojrzała na przyjaciela z dawnych lat..
- Tylko, nie chciałam, żeby ktokolwiek mi to mówił.
Don't tell me that one day will be the end.

Kurtyna opadła, nadszedł czas ukazania kart... przegranego rozdania.
Gdzieś na świecie jest dziewczyna, która nigdy się nie śmieje..
Gdzieś jest chłopak, którego uśmiech nigdy nie dosięga oczu..

Wiadomość tekstowa:
Od: Nathan 
Do: Kayla
" Jeżeli się jeszcze kiedyś spotkamy, spróbujemy. 
Prawda-fałsz?"

Do: Nathan
Od: Kayla
"Prawda"

Telefon ląduje w pobliskim śmietniku, nie ma nadziei na żadne "kiedyś"..

Życzę im szczęścia w bólu, może jeszcze kiedyś się odnajdą lub zapomną...
I oto moje szczęśliwe zakończenie.



                                                                                              
Pierwszego listopada pojawi się kolejny wpis.
 

1 komentarz:

  1. Czy to jest koniec opowiadania? Mam nadzieje, ze nie :) ciesze sie, ze do tego wrocilas, bo piszesz super i dobrze wiesz, ze uwielbiam tego bloga ^^ z niecierpliwoscia czekam na nastepny wpis! Sciskam, caluje i wszystko, trzymaj sie <3
    Lokowata

    OdpowiedzUsuń