sobota, 29 listopada 2014

Epilog: Bo nasza gwiazdka okazała się satelitą...

Hala ucichła, koncert się skończył, a oni udzielali już ostatniego wywiadu. 
- A jak tam sprawy sercowe? - pytanie zostało skierowane do najmłodszego członka zespołu.
Smukła dłoń oplotła go w pasie, a głowa dziewczyny opadła na jego ramię.
- W jak najlepszym - odezwała się brunetka, uśmiechając się słodko i całując niewzruszonego chłopaka w kącik ust.
- To by było na tyle. Dzięki - ekipa zaczęła się zwijać. Nathan uwolnił się z uścisku, który po chwili znów się zacisnął. Jak jakieś kleszcze..
- Tamara, puść mnie dobrze? - odparł zmęczonym głosem. Ogólnie cały wyglądał na wypompowanego.
- Nie idziesz z nami się napić?
- Idę spać - odparł.
- Jak będziesz spędzał całe dnie w hotelach nigdy jej nie spotkasz. Nie sądzisz chyba, że stanie w pierwszym rzędzie na koncercie? - prychnęła.
- Nie.. Łudzę się, że pomyli pokoje.


  - Mam cię! - ciało dziewczyny oderwało się od ziemi na skutek pary dłoni trzymającej ją w pasie. Piski, śmiechy... Wszystko to ginęło na zatłoczonej, barcelońskiej aleji.
- Nigdy nie lubiłam tłumów - odezwała się drobna szatynka, marszcząc nieznacznie nos. Ralph zawtórował jej cichym pomrukiem i pociągnął w stronę pobliskiej kawiarni. Chłopak udał się w stronę toalet. Jego uwagę przykuł plakat wiszący na pobliskiej ścianie.
- W mordę..
                                      
- Co to za zamieszanie? - zapytała z uśmiechem stojącego za barem blondyna. Dwudziestokilkulatek zmierzył ją uważnie powolnym spojrzeniem, po czym odwzajemnił gest. Wskazał dłonią plakat zawieszony za jej plecami. Odwróciła twarz i zamarła...
- Chyba ze mnie kpisz... - podniosła oczy do góry.
Nie czekając za swoim towarzyszem wybiegła na ulicę i wpadła prosto na niego...
                                        
Korzystając z zamieszania postanowił wyrwać się na miasto. Spacerując między skrzyżowaniami przeliczał ile w życiu udało mu się osiągnąć, osiągnąć im. Miał szczęście i to duże. Uśmiechnął się pod nosem, nasuwając kaptur głębiej na czoło i płacąc za otrzymaną kawę. Z zamyśleniem kontynuował wędrówkę, gdy drzwi pobliskiego lokalu otworzyły się niespodziewanie, a wybiegająca z nich krótko-obcięta dziewczyna wpadła wprost na niego.
- Cholera! - wykrzyknęli w tym samym czasie.
- Słuchaj, nie chciałem.. - zaczął, ale urwał w pół słowa wpatrując się w otrzepującą się od gorącego napoju dziewczynę.
- Kayla? - spytał wciąż zaszokowany. Ciemnowłosa podniosła na niego oczy, sztywniejąc w jednej chwili. Nath... - Ścięłaś włosy?
- Przepraszam, musiałeś mnie z kimś pomylić - odpowiedziała i próbowała go minąć, w myślach dając sobie porządnego kopa w brzuch za użycie języka angielskiego. Od pół roku posługiwała się tylko hiszpańskim, choć pracowała przecież jako tłumacz w sporym wydawnictwie...
- Nie, nie prawda. Kayla, czekaj! - rzucił się za nią.
- Cori, w porządku? - zza zakrętu wyszedł Ralph.
- Cori? - chłopak stał kompletnie zdezorientowany - Przepraszam.. Ja.. chyba rzeczywiście musiałem cię z kimś pomylić..
                                         
- Nie rozumiesz! Ja muszę tam iść! 
- Po co?! Żeby dać dupy temu palantowi?! Poza tym nie ma już biletów.
- To nie problem - odparła już nieco ciszej.
- Kurde, powiedziałem nie, jasne? - złapał ją za ramiona.
- Nie masz tu nic do gadania - odgryzła się. Zapadła między nimi cisza. Niebieskie tęczówki pilne badały jej twarz, zimne. Te same tęczówki, które jeszcze kilka godzin temu patrzyły na nią z wielką miłością. I te same, które myślała, że jest w stanie pokochać. Puścił ją i bez słowa zostawił w salonie.
Ruszyła za nim do kuchni, chociaż to ostatnie co powinna w tej chwili zrobić, nie mogła wyjść w takiej sytuacji.
- Ralph - położyła dłoń na jego plecach, czując jak mięśnie spięły się pod jej dotykiem, cofnęła dłoń - Proszę...
Odwrócił się w jej stronę.
- Nie idziesz? - wbił w nią chłodne spojrzenie, jak sztylety. Milczała. Skubiąc szramy pozostawione przez przeszłość na jej przegubach.
- Zostaw - rozplótł jej ręce, kładąc swoje dłonie na jej biodrach. - Naprawdę nie chcę żebyś tam szła - westchnął. - Ale nie mogę ci tego zakazać... Po  prostu się boję - dodał po chwili ciszy.
- Czego? - warknęła przez zęby.
- Że wsiądziesz z nimi do samolotu i polecisz - odparła szeptem, odgarniając z twarzy jej krótkie włosy. O wiele za krótkie jak na jego gust...
Westchnęła i przeniosła spojrzenie na jego twarz, chwilę się w niego wpatrując.
- Nigdzie się nie wybieram.
                                            
- Wiedziałem, że to ty.
- Możemy porozmawiać? - Nath uśmiechnął się delikatnie i chwyciwszy ją za dłoń poprowadził do garderoby, gdzie usiedli na wielkiej kanapie.
- Szukałem cię - powiedział by przerwać milczenie.
- Umiem się schować..
- Ale nie przed kofeiną - wymownie spojrzał na jej koszulkę.
- Cholera, nie miałam czasu się przebrać - spuściła z zażenowaniem głowę.
- Nie szkodzi.. Słodko się rumienisz - uniósł jej podbródek, nie przestając patrzeć jej w oczy, jakby czegoś tam usilnie szukał. Speszona odwróciła spojrzenie.
- Bo ja... nawet nie wiem po co tu przyszłam - dokończyła szybko.
Chłopak sięgnął po telefon, odblokowując go i pokazując dziewczynie. Przeniosła na niego wzrok a z jej policzku spłynęła pierwsza łza, którą szybko otarła wierzchem dłoni.
- Nadal to trzymasz? 
- To taka moja nadzieja - odparł. Screen z rozmowy sms-owej:
"Jeżeli się kiedyś spotkamy, spróbujemy? Prawda/fałsz?
Prawda."  Tylko, że oni nie mieli się nigdy spotkać, tylko, że ktoś tam  na górze postanowił po raz kolejny z niej zakpić.
- Nie płacz - Nath objął ją ramionami. Bez zastanowienia wtuliła się w jego tors - jedyne miejsce, gdzie czuła się naprawdę bezpieczna. Jakby to całe bagno nie istniało, byli tylko oni. Szatyn pocałował ją w czubek głowy, kołysząc ich na boki, nucąc pod nosem tylko sobie znaną melodię.
- To wszystko jest takie popieprzone wyszeptała - ocierając zaschnięte łzy z twarzy.
- Jak my.. - odparł przenosząc zielonkawe spojrzenie na jej.
I wtedy nie wiadomo jak? Nie wiadomo, dlaczego? Tak, po prostu się stało i trzeba to zaakceptować, bo czynu się już nie zmieni.
Delikatne zetknięcie spierzchniętych warg, wysuszonych przez czas i tęsknotę. Bezbronne, niewinne zetknięcie, z każdą sekundą przyjmujące coraz to bardziej wygłodniałą formę..
W głowie słyszała jawne "nie" to nie miało się zdarzyć, ale mogło i z tego prawa skorzystało.
Spuściła głowę, wpatrując się usilnie we własne kolana, poczuła delikatne, ciepłe wzorki, kręcone w dole jej pleców przez dłoń chłopaka...
- Ja sobie to wmawiam, to nie dzieje się naprawdę - podniosła twarz na wysokość jego. Milczał. Pokręciła przecząco głowę, gdy poczuła silne uszczypnięcie w prawym boku.
- Ał.. - wymierzyła silnego kuksańca w jego ramię. Podniósł dłonie w geście kapitulacji, uśmiechając się szeroko.
- Czyli to nie sen - ponownie owinął swoje ramiona wokół jej sylwetki, usadawiając ją sobie na kolanach.
- Tylko jakiś wyjątkowo głupi żart. Koszmar - wyszeptała za nim zdążyła ugryźć się w język. Ręka chłopaka zastygła.
- Kayla, bo ja myślałem..
- Cori, zmieniłam imię.
- No, tak.. - westchnął cicho. Położyła głowę na jego klatce piersiowej, podczas, gdy on złączył ich palce.
- Co tak właściwie do mnie czujesz? - wypalił nagle, kompletnie ją zaskakując.
- Nie wiem.. Cieszę się, gdy jesteś obok i... tęskniłam - wyszeptała na co on potaknął wolno głową. - A ty?
- Pół roku temu powiedziałem ci, że chyba cię kocham, jak idiota przeciskałem się przez lotnisko, szukałem cię w każdym mieście trasy, jak myślisz?
- Myślę, że sobie siebie wmówiliśmy - odparła po dłuższej chwili. - Wmówiliśmy sobie, że nie potrafimy bez siebie żyć, a tak naprawdę to wychodzi nam to na dobre...
Przez chwilę, w spokoju analizował jej słowa.
- Chcesz powiedzieć, że zostaniesz?  - potaknęła głową.
- A ty polecisz.
- Nie chcę cię znowu stracić.. - wybąkał.
- Przecież my nigdy nie byliśmy razem - odparła spokojnie, choć czuła już napływającą falę łez. - Co ja robię? - wyszeptała, zbyt cicho nawet dla niej. Nie spuszczał z niej wzroku.
- Chyba cię kocham - wyszeptała w końcu.
- Chyba nie potrafię bez ciebie żyć - odparł z uśmiechem, by po chwili znów złączyć ich wargi.
- Chyba? - spytała przerywając pieszczotę.
- Na pewno - wydyszał, ponownie zatapiając się w jej usta.

Teraz na przeszkodzie stał już im tylko świat...


                                                                 El Final


Tak trochę mi smutno, bo ucieka ode mnie ważna część życia. Nie tylko ten blog (kto wie? Może jeszcze kiedyś coś się tu pojawi?). Dzisiejszy dzień to koniec pewnego etapu w moim życiu i początek następnego. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
A Epilog? Usiadłam dzisiaj do laptopa z gotowym zakończeniem w głowie:

" Cicho siedział, czując jak każde słowo dziewczyny ponownie rozrywa ranę w jego sercu.
- Więc to koniec? - spytał, otrzymując w odpowiedzi delikatne skinienie głową.
- Chyba będę dalej wmawiał sobie, że cię kocham - wyszeptał.
- A ja, że nie potrafię bez ciebie żyć - uśmiechnęła się smutno. -  A i Nath? - odwróciła się, gdy była już przy drzwiach. - Ty też jesteś całym moim światem.
Jest. Tylko, że ona żyła już na innej planecie..."  

Naprawdę chciałam tak to skończyć, tylko nie ważne jak się starałam pisało się tak jak powyżej.
Może oni po prostu muszą być razem? Może człowiek potrzebuję miłość bardziej niż powietrza? Nie wiem, ale wiem, że dzięki "Don't tell me that one day will be the end..." doświadczyłam innej strony świata i dziękuję.

I jeżeli ty drogi czytelniku w odmętach internetu znalazłeś tą spisaną historię, ale także opowieść o dziewczynie, która pewnego dnia zwariowała i postanowiła być szczęśliwa nazywając się Lose my mind, a może ją znałeś? Pisała Ci długaśne komentarze.... A może nawet z nią rozmawiałeś?
Może tak jak ona dzieliłeś miłość do piątki kochanych idiotów?
I tak jak ona śmiałeś się i płakałeś?
A może jesteś jej całkowitym przeciwieństwem?
A może o niej nie słyszałeś?
A może masz to po prostu gdzieś?
I tak dziękuję Ci za click. ♥

A o to już poraz ostatni...
      Pisał dla Was i dla siebie, a przedewszytkim dla nich, dla Nathana i Kayly...
                   Anonim z podpisu
                            Lose my mind
                                             Layla 

lajla.know@onet.com.pl            

 

1 komentarz:

  1. A może jednak została w tej garderobie i po koncercie wsiadła z nimi do samolotu?
    Walić Ralpha, to nie jego historia.
    Szkoda, że na tt jest z Tobą słaby kontakt, bo tęsknię za naszymi (fakt, niewiele ich było, ale zawsze) rozmowami o Alexie i innych.
    Wiem, że późno zabrałam się za czytanie, za ten epilog, ale wiedz, że kochałam to opowiadanie.
    Nigdy nic nie było pewne, Kayla była jak boomerang, który niestety nie wrócił już do Nathana.. A może jednak..?
    W każdym bądź razie trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń