sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 25: Porque a veces sólo una sonrisa...

"I drove by all the places
We used to hang out and getting wasted
I thought about our last kiss
How it felt, the way you tasted
And even though your friends tell me
You're doing fine
And you're somewhere feeling lonely
Even though he's right beside you
When he says those words that hurt you
Do you read the ones I wrote you?
Sometimes I start to wonder
Was it just a lie?
If what we had was real
How could you be fine?
   
'Cause I'm not fine at all.."
                        >>5SOS: "Amnesia"<<

Kayla
Piana szczypała moje, i tak już zaczerwienione, oczy. Szum wody skutecznie zagłuszał błądzące po głowie myśli. Sekundy zdawały się omijać mnie z daleka. Nie wiem, ile spędziłam tam czasu.. Godzinę? Dwie? A może tylko dziesięć minut? Ze stanu otumanienia wyrwał mnie dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości. Zakręciłam kurki i owinęłam się ręcznikiem. Momentalnie uderzyło we mnie zimne powietrze, a kafelki na podłodze, nieprzyjemnie kuły bose stopy. Wyciągnęłam dłoń po aparat leżący na półce pod lustrem. Chwilę zajęło mi odblokowanie ekranu. Telefon dostałam w prezencie od chłopców z dwie godziny temu. W sumie była to w pewnym sensie rekompensata - mój został doszczętnie zniszczony przez wodę... Sms od nieznanego numeru. Nie zdziwiło mnie to zbytnio. Mimo, iż operatorowi sieci udało się przywrócić mój stary numer, książka telefoniczna nadal odznaczała się ogromnymi pustkami.

Od: Nieznany

Za 40 minut na dole! Podbój NY! :)

Kelsey. Uśmiechnęłam się pod nosem i odrzuciwszy telefon, przetarłam dłonią zaparowane lustro. Spojrzałam na swoje odbicie: napuchnięte oczy i czerwona skóra od niedawnego prysznica. Pięknie. No, nic.. Zerknęłam na kupkę rzeczy, niedbale rzuconą pod drzwiami: spodnie od Kels i Nathan'owa koszulka. Przypomniałam sobie o ciuchach pozostawionych w hotelowym pokoju.. Powinnam je wysuszyć. Doprowadziwszy się do porządku (o ile to możliwe w łazience, gdzie jedynym kosmetykiem jest mydło i szampon), opuściłam pomieszczenie. Max leżał wyciągnięty na łóżku z telefonem w dłoni. Godzinę temu skończyła się próba przed dzisiejszym show i chłopcy mieli w sumie cały dzień dla siebie. Podniósł pytająco brwi w moim kierunku.
- Dzięki - wskazałam na drzwi toalety. Po powrocie z próby przydała mi się kąpiel.
- Przyjdziesz na występ? - spytał po chwili. Porwałam paczkę chrupek ze stolika.
- Nie przegapiłabym takiej katastrofy - zażartowałam i udałam się na poszukiwania suszarki do włosów.
Parę godzin temu, gdy Tom sprowadził mnie na próbę zespołu, po incydencie z Tamarą, skuliłam się na jednym z tylnych siedzeń i oglądał poczynania muzyków, którzy jak nic nie potrafili dojść do porozumienia. W końcu zdenerwowany z lekka Nano zarządził przerwę, podczas której Nath podszedł do mnie i chciał coś powiedzieć, ale w tej samej chwili zamki puściły i do pustej sali wdarł się tłum fanek. Zrezygnowany Tissera zarządził wolne do wieczornego występu. A nam? Cudem udało się ujść z życiem. A tak naprawdę, to nie wiem jak chłopcom udało się wyjść. Ja przeciskając się bocznym wyjściem oberwałam z zawartości butelki po słodkim napoju. Uznałabym to za przypadek, gdyby nie osoba, która trzymała pusty plastik w dłoniach... Ehmn.. Tak, więc wróciliśmy do hotelu, a Max w swojej dobroci pozwolił mi skorzystać z przypisanej do niego łazienki. Wolałam ograniczać spotkania sam na sam z Tam do minimum. 
Z całej siły naparłam na drzwi Parker'a. Zamknięte. Zmarszczyłam z oburzeniem nos. Miałam ochotę tupnąć nogą jak naburmuszona ośmiolatka. Humor powoli mi wracał. Odwróciłam się na pięcie i bez zbędnych ceregieli wparowałam do pokoju Niemowlaka. Zostałam miło zaskoczona znajdując w nim Loczka. Wyglądało na to, że przeszkodziłam im w jakiejś ważnej rozmowie, bo spoglądali na mnie z wielkim zdziwieniem, a jednocześnie zmieszaniem na twarzach. Wskoczyłam na łóżko. Nie wiem, kto mi podał coś w międzyczasie, ale nagle poczułam zastrzyk głupoty, a ponieważ dawno nie odczuwałam bezsensownej radości, nie chciałam za bardzo jej powstrzymywać.
- Tooo.. Pożyczy mi któryś suszarkę? Kels, gdzieś zniknęła - dodałam widząc ich niezrozumiałe miny. Sykes podniósł się z miejsca i wyciągnął z torby moje wybawienie. Rzucił nim na materac obok. Chwyciwszy urządzenie pokłoniłam się w pas wyrażając tym samym moją wdzięczność. I zniknęłam za drzwiami toalety.
Kiedy skończyłam w pokoju został już sam jego gospodarz rozciągnięty na materacu z rękami splecionymi pod głową. Uniósł się na łokciach słysząc dźwięk zamykanych drzwi.
- Zostawiłam suszarkę na rogu wanny - poinformowałam w odpowiedzi na nieme pytanie skierowane w moim kierunku. Tylko skinął głową. 
- Fajna koszulka - skomentował. Mimowolnie zerknęłam na materiał.
- ... tak... - za bardzo nie wiedziałam jak mam zareagować. - Oddam ci ją... Spokojnie.
Nagle ta cała sytuacja zaczęła mnie z lekka krępować..
- Nieźle się porobiło.. - westchnął.
- W sumie to ciekawe doświadczenie - uniósł niezrozumiale brwi. -  No weź, przynajmniej nie narzekamy na brak atrakcji.
Odpowiedziało mi znikome podniesienie kącików ust.
I w tej samej chwili wibracje w kieszeni uświadomiły mi, że moje czterdzieści minut minęło bezpowrotnie, więc zajrzawszy jeszcze do swojego pokoju.. chwyciłam torbę i zbiegłam do holu, gdzie już czekała na mnie tupiąca nogą blondynka i... Nie, no nie wierzę!
- Amber! - krzyknęłam i wpadłam w ramiona o głowę wyższej dziewczynie. Amber to najsympatyczniejsza istota na świecie jaką kiedykolwiek spotkałam. Kojarzycie tą dziewczynę tańczącą w teledysku do "Gold Forever", o ciemnych, prosty włosach i grzywce? No, tą co, gdy Nath wchodzi do sali przez drzwi tańczy po prawej stronie? Pewnie, nie. To właśnie Amber. Bardzo ją polubiłam, ale jak to często bywa - kontakt się urwał. - Co ty tutaj robisz?
- Pracuję - odparła śmiertelnie poważnym tonem. - Załapałam się do team'u Ushera!
Zaczęłyśmy piszczeć i wymieniać się spostrzeżeniami.
- Zaraz, zaraz... Znaczy, że waszym szefem jest Braun, tak? - Kelsey puściła nam oczko.
- Już niedługo - odparłam machinalnie, a dziewczyna posłała mi niezrozumiałe spojrzenie. Machnęłam dłonią. Nie chciałam po raz kolejny zawężać się w tej historii....
- Dobra, a co u Toma? - Amber zaczepnie szturchnęła Kels w żebra. Ta tylko parsknęła śmiechem. Zaczyna się.
- Nie wierzę, że to mówię, ale miałyśmy iść na zakupy! - zwróciłam im żartobliwie uwagę i złapawszy pod ramiona pociągnęłam w stronę wyjścia z hotelu.

*** 3h później ***

- Zatłukę cię! - rzuciłam się na brunetkę siedzącą na przeciwko mnie. Dzielący nas stół skutecznie mi to utrudniał. W dodatku Kels, złapawszy mnie za pasek spodni, przytrzymywała mnie w miejscu. "Zaraz poleje się krew" - pomyśleliby zapewne pozostali klienci kawiarni, gdyby nie głośne śmiechy towarzyszące całemu zajściu. 
- Dzieciaki - z irytacją fuknął pod nosem starszy mężczyzna opuszczający pomieszczenie.
- Młode panny na wydaniu! - odkrzyknęła za nim Amber. Moje oczy zrobiły się wielkie jak kurze jaja. Zsunęłam się z powrotem w sofę, zaklinając ją w myślach aby pochłonęła mnie w całości. Dziewczyny widząc moją reakcję wybuchły kolejną falą radości. Niczym naburmuszony dzieciak okręciłam się na ile było to możliwe w stronę ściany i skrzyżowałam ręce na piersiach. A co mi szkodzi? Też umiem się droczyć. Ni stąd ni zowąd poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a po chwili ciężar ciała owego posiadacza kończyny spoczął na moim biednym barku.
- Co jest..? - nie zdążyłam dokończyć, kiedy Parker wcisnął się między mnie a Kels. No, fakt! Tylko on mógł wpaść na genialny pomysł zeskoczenia z oparcia kanapy. Swoją drogą to dziwne, że nikt z nas nie został jeszcze wyproszony. Widać goście z zaburzeniami poczytalności to tutaj norma.
- To miało być babskie wyjście! - zaperzyła się blondynka, jednak Parker dość szybko zatkał jej usta. Amber odchrząknęła znacząco. Tomsey to naprawdę najsłodsza para na świecie, ale tradycji stało się zadość. Wymieniłyśmy się z brunetką spojrzeniem i w idealnym zsynchronizowaniu zademonstrowałyśmy zebranym odruch wymiotny.
- Czyżby nasza dziecinka znalazła sobie w końcu odpowiednie towarzystwo? - naprzeciw Kels usiadł Nath. A jego co znowu ugryzło w pośladek? Nie, żeby mnie to coś interesowało.. Jednakże dobrze było by wiedzieć, dlaczego zawsze to ja przejmuje rolę worka na wyładowanie emocji. Cwaniacki uśmiech nie schodził z jego ust. W takich momentach mnie przerażał, nie wiedziałam co czai się w jego głowie. 
- Widzisz Am, - oczy chłopaka dopiero teraz przeniosły się na brunetkę. Wydał się trochę zdziwiony jej widokiem. Zmarszczył czoło jakby usilnie starał sobie coś przypomnieć. Jego wzrok przeniósł się na mnie w pełnym zdezorientowaniu - Wystarczyła jedna trasa po stanach i już się zapomina o starych przyjaciołach.
Mina mu zrzedła. Ha! Remis, Sykes.
- Amber!! - gdzieś za nami rozległ się uradowany głos Loczka, zmierzającego w naszym kierunku.  O widzę, że wesoła gromadka zaraz będzie w komplecie. 
- Amber? - Sykes zmarszczył brwi. Wywróciłam oczami i już miałam zamiar otworzyć usta, kiedy Kelsey wyczuwając nadchodzącą burzę postanowiła przyjść w odsieczy ze swoim słoneczkiem.
- Czerwony nos, potrafi wiele zmienić w wyglądzie osoby..
- Aby! - Nath doznał olśnienia, a brunetka wpadła mu w ramiona.
Uniosłam sceptycznie swoją szklankę, popijając spory łyk, skrzywiłam mimowolnie usta.
- Brawo, wygrałeś samochód osobowy - fuknęłam pod nosem. Spiorunował mnie wzrokiem, na co wzruszyłam jedynie ramionami, popijając kolejny łyk.
- No, więc.. Aby wyładniałaś - puścił jej oczko.
- A z ciebie taki sam kurdupeliczny słodziaczek... - wytrzymałam jego spojrzenie.
- Jaki ty masz problem? - podniósł głos.
- Niech no pomyślę... Ciebie? - nie rezygnowałam z sarkastycznego tonu.
- Jasne! Ty z twoimi huśtawkami, może w ciąży jesteś?
- Pewnie, chyba z tobą!
- Nawet na to nie licz Złotko - przysięgam, że gdybym miała nuż pod ręką to już szybowałby w powietrzu.
- Myślisz, że możesz tak przyłazić i..
- Dość! - głos Jay'a przerwał mi wpół zdania. - W ogóle nie potraficie się zachować. Idziemy - wskazał na Amber. Posłałam jej przepraszające spojrzenie. Kelsey i Toma nie było w zasięgu mojego wzroku, nawet nie zauważyłam, kiedy się ulotnili.. W sumie, co się im dziwić? Nagle zdałam sobie sprawę z ostatnich minut. Złość na samą siebie zaczęła przejmować kontrolę nad moim umysłem. Chwyciwszy torbę ruszyłam do wyjścia.
- Przepraszam - rzuciłam do Sykesa..

                                                           ***2 dni później***

Zostaliśmy zmuszeni pozostać w Nowym Jorku przez następne pięć dni. Wszystko to za sprawą jakiś pilnych zmian w teamie Bieber'a, przez które Scooter niespodziewanie musiał przenieść się do Kuwejtu. Te pierwsze dwa dni były niespodziewanie ciche, obawiałam się, że zwariuję jeżeli potrwa to jeszcze trochę dłużej. Udało mi się zdobyć w recepcji osobny pokój, oczywiście opłacony z mojej kieszeni. Jak stwierdził Nano: "Nieprzewidywane wypadki i grymasy księżniczek, nie będą opłacane z kieszeni Project'u". Mądry się znalazł, ale na zamianę pokoi przystać nie chciał. Udało mi się odratować część mojej garderoby. Zadzwoniłam do Amber i przeprosiłam ją za zaistniałą sytuację, której niestety musiała być świadkiem. Zapewniła mnie, że rozumie i nie zrobiło to na niej wielkiego wrażenia - powodu nie chciała podać. Polecając się pamięci, żałowała, że nie możemy się ponownie spotkać - tak wyszło. Od jutra zaczynała trasę z Usher'em. Życzę jej wszystkiego najlepszego. Co do reszty.. Nie miałam z nimi kontaktu. Nano i reszta ekipy nie byli na tyle ze mną zżyci, aby zauważyć brak mojej osoby, chyba że akurat byłam potrzebna. Max, Seev chyba nawet nie mieli pojęcia co się stało. Taa.. w co ja wierzę? Na pewno obiła im się o uszy najświeższa plotka. Nie żebym była jakąś snobką, po prostu wiem jak sprawy się mają w tak małej społeczności jak nasza. Tamara, też raczej nie wylewała łez za moim towarzystwem. Także, nie opuszczałam mojego pokoju. W ciągu tych 48 godzin, wyszłam tylko raz w porze obiadowej coś przekąsić, jednak spojrzenia członków ekipy skutecznie odebrały mi apetyt i zniechęciły mnie do dalszych wyjść. Było mi po prostu wstyd, chciałam żeby było normalnie. Normalnie, hmn... Tak to chyba nigdy nie było, ale pragnęłam, żeby było jak dawniej równocześnie nie działając niczego w owym kierunku.

***** 
Spotkanie z Braun'em było niczym starość; niby starasz się odwieść ją jak najpóźniej się da, ale wiesz, że jest nieunikniona i, że i tak będziesz musiał stawić jej czoła. Kwestia tylko w jaki sposób to zrobisz. Także się stało. Siedzieliśmy przy czarnym stole, niczym przestępcy oczekujący na wyrok kata. Znaczy, chwila! Stop... Jeszcze raz. JA! Siedziałam w ten sposób. Nano z zamyśleniem stał oparty o framugę okna przyglądając się widokowi za oknem. Tamara intensywnie wystukiwała rytm paliczkami atakując ekran komórki. Max i Seev prowadzili intensywną rozmowę z Jay'em siedzącym na przeciwko nich na gładkiej powierzchni stołu. Parker wpatrywał się w moją stronę z końca stołu.. Młody w skupieniu przeglądał stojące w gablocie nagrody. Szepty chłopców, rytmiczne stukanie palców dziewczyny oraz uporczywe, prześwietlające na wskroś spojrzenie bruneta nie umilało tych kolejnych upływających sekund bezczynnego oczekiwania. Dźwięk ustępującej klamki zmieszał się wraz z odgłosem metalu opadającego ciężko na panele. Scooter posłał Jay'owi chłodne spojrzenie, na co ten posłusznie zsunął się ze stołu. Nath, wykorzystując chwilę nieuwagi pchnął nogą statuetkę pod komodę. Więc to to było źródłem owego brzdęku. Wzruszył tylko ramionami na moje zaczepne spojrzenie. 
- Więc... Mamy do pogadania, co? - rozległ się głęboki, męski głos. Mój żołądek skurczył się niemiłosiernie.


*****
- Kayla! - usłyszałam za sobą wołanie zagłuszone przez rytmiczne uderzanie stóp o posadzkę. - Zaczekaj... - było to ostatnie słowo jakie usłyszałam.. Odgłos kroków ucichł, a ja nie słyszałam już niczego poza zszarpanym biciem własnego serca i szuraniem trampek o wylany beton.
Nathan
Droga do hotelu była zdecydowanie za długa, z każdym zakrętem odczuwałem coraz większą potrzebę osunięcia się na chodnik. Nie czułem nic, tylko pustkę... Jakby właśnie zsunęła się kurtyna.. A całe dotychczasowe życie okazało się kolejną sztuką, w której następnej odsłonie miał zagrać już ktoś inny... Przekraczałem właśnie bramę, gdy przy dalszej ławce pod drzewem dostrzegłem skuloną dziewczynę..
... osobę, która potrafiła zgasić mnie w ciągu sekundy... 
"Odkrząknąłem znacząco i już ich nie było. Ma się dar.
-  A ty? Jak ty to? Zresztą nie ważne.
Liczyłem na oklaski. Zaimponuj tu dziewczynie - rzecz nierealna.
  - Ja to ten najrozsądniejszy - powiedziałem pełny dumy - Trzeźwy.
- Acha, za młody do klubu? Rozumiem."
... dziewczynę, o którą się cholernie bałem i która nigdy nie przestawała mnie zadziwiać...
"- Kayl, co się stało z tą ręką? - spytałem delikatnie podnosząc prawą kończynę. Była cała posiniaczona.
- Jak mnie nazwałeś?
- Kayl.. Kayla, przepraszam.
- Nie, jest w porządku, okej - byłem zdziwiony.
- Naprawdę mogę? - wolałem się upewnić.
- Yhmn,"
... istotę, dla której byłem zdolny poświęcić wiele, która uświadomiła mi, że nic nie jest takie jak się wydaje...
"- Co jest? - spytałem.
- Obiecaj, że postarasz się zrozumieć i nikomu nie powiesz ani słowa.
- Nie ufasz mi? Za kogo mnie masz?
- Nath...
- Obiecuję"
 ... dziewczynę, przy której traciłem zmysły...
"- Ojciec był w związku z inną kobietą. Kiedy dowiedział się, że moja matka jest w ciąży dążył do aborcji. Niestety, dowiedział się o tym, gdy ona była już w szóstym miesiącu - trochę późno na usunięcie - uśmiechnęła się blado. - Dom dziecka nie wchodził w grę. Facet ożenił się z moją matką, żeby dobrze wypaść wśród swojego biznesowego towarzystwa. Matka zaczęła się stroić i chodzić na te wszystkie banki itp. i... - głos jej się zawiesił.
- To trochę tak jak nasze wywiady, chyba... - wyszeptałem.
- Nie, wasze wywiady to wasze życie. To spotkania z fanami, radość z bycia z nimi...
- Zdarzają się gorsze dni...
- Nath, po czyjej ty stronie jesteś? - spytała.
- Kayl - szepnąłem i odgarnąłem jej włosy z twarzy.
- Nie ważne - odsunęła się. Znowu ją do siebie przygarnąłem, ale sytuacja się powtórzyła.
- Mała, przepraszam - powiedziałem jej do ucha.
- Dobra, mniejsza - znowu się odsunęła, dałem już z tym spokój - Kontynuując...
- Czekaj, na pewno w porządku? - dopytałem.
- Nathy, jest w porządku.
- Nathy?
- Przepraszam tak jakoś...
- Nie, jest okej - uśmiechnąłem się. - Słodko."
... osobie, na którą pierwszy raz podniosłem rękę...
"Trafiła, moja ręka powędrowała na jej twarz. Spoliczkowałem dziewczynę, byłem w szoku.
- Wal się, Sykes - wykrzyknęła i po raz kolejny wyszła.
- Kayl.. Kayla! - wyleciałem za nią jak głupi i złapałem na wycieraczce - Przepraszam, ja.. ja nie wiem. Bij, wal, rób co chcesz, ale przepraszam. Słyszysz? Przepraszam."
... dziewczynę, którą uwielbiałem drażnić... 
"- .. całowaliście się - wypaliła za nim zdążyła ugryźć się w język.
- Przyssała się do mnie.. Jeden  pocałunek nic nie znaczy - nagle w moich oczach rozbłysły ogniki. - Zazdrosna?
... Kaylę, dla której zwariowałem...
"Wpatrywałem się w farbę na ścianie jakby to ona znała odpowiedź na nurtujące mnie pytania, gdy poczułem jak głowa Kayl opada mi na ramię.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję - wyszeptała. - A nuż wpadła pod samochód?
Tamara wpadająca pod taksówkę? Mimowolnie, banan zagościł na moich ustach."
Podszedłem do niej, kucając naprzeciwko, delikatnie szturchając jej kolano. Westchnąłem..
- Dlaczego nie zaczekałaś? - spytałem. Wielkie, brązowe oczy spoczęły na mojej twarzy. Chwyciwszy kosmyk włosów, założyłem jej go za ucho. Poprawiając przy okazji swoją pozycję w kuckach. Moja ręka jednak nie oderwała się od skóry dziewczyny.
- Dlaczego za mną nie pobiegłeś? - odpowiedziała.  




Do you remember me? 

2 komentarze:

  1. Włączyłam sobie Amnesie jak to czytałam na powtarzaniu
    I przy końcu płakałam ;_;
    Przekraczałem właśnie bramę, gdy przy dalszej ławce pod drzewem dostrzegłem skuloną dziewczynę..
    ... osobę, która potrafiła zgasić mnie w ciągu sekundy...
    .. dziewczynę, o którą się cholernie bałem i która nigdy nie przestawała mnie zadziwiać...
    .. istotę, dla której byłem zdolny poświęcić wiele, która uświadomiła mi, że nic nie jest takie jak się wydaje..
    ... dziewczynę, przy której traciłem zmysły...
    ... dziewczynę, którą uwielbiałem drażnić...
    ... Kaylę, dla której zwariowałem...
    Morze łez, słyszysz. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jesteś okropna...
    Znaczy to Sykes jest okropny.
    Okropny idiota, no ale co zrobisz nic nie zrobisz xD
    Zajebisty rozdział, ale ty to wiesz, więc...
    Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny! ;)
    WENYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet mnie nie poinformowałaś o nowym, no foch. Ale ta końcówka, jeju... Po prostu brak słów. A najbardziej to: ''- Dlaczego nie zaczekałaś? (...) - Dlaczego za mną nie pobiegłeś?'' Matko... Nie mogę przestać płakać. To najpiękniejsze i jednocześnie najsmutniejsze wypowiedzi jakie w życiu przeczytałam. Sykes to nadal skończony dupek, nie rozumie, że Kayla tak naprawdę tylko udaje, że jest twarda, a w środku to krucha istota, które potrzebuje ciepła i uczucia. Niech mu ktoś w końcu otworzy oczy. Jeśli on spróbuje ją zranić, to go znajdę i zabiję. Do następnego.♡

    OdpowiedzUsuń