¿Qué es lo que realmente quieres que haga?
Nathan
- Tamara? A co ty tutaj robisz? - zapytałem wstając z podłogi i podnosząc przy okazji Kayl.
- Mówiłam, że wpadnę - widząc moją dezorientacje, dodała. - Umówiliśmy się, pamiętasz?
- A, no tak - nagle zaczęło mi coś świtać. - To może wejdziesz? - przeszła przez krótki korytarz dumnym krokiem i usiadła na środku kanapy, która znajdowała się po drugiej stronie stołu. Cała ona... Dumna i pewna siebie do szpiku kości. Zawsze z góry wie czego chce, uśmiechnąłem się na skutek wspomnień. Jej odchrząknięcie sprowadziło mnie z powrotem na ziemię.
- To co? Rozmawiamy?
- Tak, jasne - usiadłem na przeciwko niej.
- A oni? - wskazała ręką na resztę, zero zahamowań. Szczerze? Na chwilę zapomniałem o ich istnieniu.
- Zostają - odparłem lekko zdezorientowany.
- Wolałabym po być tylko z tobą - słodko się uśmiechnęła. Uno momento! Stop! Nathan myśl.
- My pójdziemy na górę - odezwał się Seev, uśmiechnąłem się do nich przepraszająco. Poszli.
- To teraz mów - poleciłem.
- Po co ten pośpiech? - przysiadła się do mnie. Miałem wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu znacznie wzrosła.
Jay
- A to kto? - spytałem pozostałych, gdy już znaleźliśmy się w moim pokoju.
- Tamara - odpowiedział Tom wzruszając ramionami. Popatrzyłem na niego jak na jakiegoś niedorozwiniętego.
- No, co? - odparł brunet. - Pewnie ta od tego artykułu w gazecie. Pomyślcie..
- Parker, ty już się lepiej zamknij - przerwał mu Max. - Jeszcze trochę a dojdziesz do takich samych wniosków jak w restauracji! - prychnięcie pozostałych było aprobatą słów Łysolka. Tom tylko przewrócił oczami.
- O czym wy mówicie? - spytała Kayla. Ta i teraz jej tu wytłumacz, że Tom myślał, że Nathan chciał ją porwać na targi żywym towarem. Spojrzałem wymownie na Thomas'a.
- Widziałaś może film "Uprowadzona"? - spytał lekko zmieszany. Oczy dziewczyny prawie wyszły na wierzch - widziała.
Nathan
Wzniosłem oczy ku niebu, a raczej sufitowi. Czy ona jest świadoma tego jak bardzo mnie irytuje?
- Nathy, co jest? - zaczęła jeździć mi dłonią po poliku. Przez chwilę toczyłem bój z samym sobą.
- Miałaś tak na mnie nie mówić - odskoczyłem od niej. Nie, no nie wierzę, znowu daję jej się zmanipulować. To jakieś żarty jakby nie wyciągnął żadnej nauki z przeszłości. Tamara jest piękna, pełna chęci do życia, radosna, może i nawet ciut zwariowana, otwarta, bezwstydna, konkretna... Ale przede wszystkim jest pustą i wyrafinowaną zołzą. Tak... Zanotowałeś?
- Nathan, co ci? - spytała płaczliwym głosem. Odchyliłem głowę do tyłu i zakryłem twarz dłońmi.
- Tamara przestań udawać kretynkę - westchnienie wydobyło się z pomiędzy moich warg.
- Co? - obruszyła się. - Przed wejściem dało się zauważyć, że przerzuciłeś się na płaczki - znów przybrała pewien siebie ton.
- O czym ty mówisz? - wyprostowałem się. Cała moja uwaga została skupiona na niej.
- Oj, Nathy - chwyciła moją twarz w swoje dłonie. Zgromiłem ją wzrokiem, oddaliła się.
- No, więc? -ponagliłem.
- Nie udawaj głupiego, Sykes. O tej waszej zabaweczce - ręką wskazała na schody, na których wcześniej zniknęli chłopaki z Kayl. Uniosłem pytająco brew, westchnęła.
- Słuchaj nie przyszłam tu rozmawiać o twoich nowych sympatiach. Choć... Bardzo nisko upadłeś w tej kwestii - spojrzała na mnie znacząco. - Ale cóż...
- Konkrety - wywróciłem oczami. Ten jej monolog powoli wyprowadzał mnie z równowagi.
- Po prostu daję ci możliwość wrócenia - wypaliła prosto z mostu, a mnie zatkało. Z pewnością miałem minę jakbym został ogłuszony patelnią. W końcu przypomniałem sobie, po co w ogóle do niej zadzwoniłem.
- Co to jest? - rzuciłem na stół poranną prasę.
- Gazeta - odparła jak najspokojniej.
- Tam! - czułem, że moja cierpliwość powoli się kończy.
- Skąd pomysł, że to ja? - nie wytrzymałem. Chwyciłem papier i zacząłem czytać.
- "Czy i wy macie marzenia? Każda młoda dziewczyna marzy o spotkaniu ze swoim idolem. Tej się udało i oto stała się zabawką najmłodszego członka The Wanted. Jak to możliwe? Sama niechętnie wspomina o strasznych chwilach. Najbardziej jednak boli ją to, że zawiodła się na swoim ideale, wręcz autorytecie. >> Udało mi się zdobyć bilety na koncert chłopaków, byłam w siódmym niebie, latałam po pokoju jak opętana. Gdy nadszedł owy dzień myślałam, że serce stanie mi z radości. Szalałam pod sceną, udało mi się wejść za kulisy i wtedy się zaczęło... Na początku..." - dalej ominąłem tekst. Tabloid pisał same oszczerstwa jak to niby najpierw uwiodłem a potem wykorzystywałem (wielokrotnie) ową dziewczynę, by następnie porzucić ją i znaleźć sobie kolejną. Gazeta nie kryła także podejrzeń, że ta sytuacja nie zdarzyła się pierwszy raz i z pewnością nie była wyjątkiem. Stek kłamstw. - "... Mamy nadzieję, że historia panny Whout przestrzeże inne, zapatrzone w zwykłego drania, młode dziewczyny." - dokończyłem i spojrzałem na nią wyczekująco.
- To, co? Jedna Whout na świecie? - artykuł nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.
- Mam cię oskarżyć o zniesławienie? - byłem wściekły. Nie dawałem za wygraną. - Czego chcesz? - na to pytanie najwyraźniej nie była przygotowana. Szybko jednak skryła szok i dezorientacje.
- Zabierzesz mnie ze sobą na trasę po świecie - wypaliła.
- Z głupiałaś?! Ona trwa...
- Pół roku - odparła jakby mówiła o pogodzie, a nie o ponownym wywróceniu mojego życia do góry nogami.
- To nie zależy ode mnie. Nie możemy brać w trasy byle kogo - próbowałem oponować.
- Kels i Nar jeżdżą - znowu genialne sprostowanie. Czujecie tę ironię?
- Ale to są dziewczyny Tom'a i Sivy - dopiero, gdy wykrzyknąłem te słowa, zdałem sobie sprawę o co naprawdę tu chodzi. - Zapomnij.
- Chcę tylko po pojawiać się w paru ważnych miejscach. Możesz mnie nawet wkręcić do ekipy. Zresztą rób co chcesz - podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę wyjścia. Złapałem ją w drzwiach.
- Chwila, a co ja z tego będę miał? Skompromitowałaś mnie.
- Mój, mały, głupi Nathan - uśmiechnęła się, starałem się nie prychnąć jej w twarz. - Sam to zrobiłeś na antenie radio. Tego artykułu w gazecie oprócz ciebie i speaker'a nikt nie widział. Mam wujka w tabloidach i swoje sposoby - chwyciła za klamkę jednak na moment się zatrzymała. - Ale... zawsze łatwo rozprzestrzenić tą wieść, więc... Masz czas do jutra. Czekam za telefonem - otworzyła drzwi. Szybko się o nie oparłem. Miałem mało czasu, a musiałem jakoś poukładać sobie tę rozmowę.
- To szantaż? - spojrzałem na nią.
Jay
Rozmowa się nie kleiła, więc postanowiliśmy włączyć na laptopie jakiś film.
- Idę skoczyć do kuchni - poinformowałem resztę. Wiadomo, kino bez przekąsek to niekino.
- Idę z tobą - odparła Kayl, a napotykając moje pytające spojrzenie, dodała. - Oni tam rozmawiają, razem szybciej się uwiniemy i może nas nie zauważą.
Z szafek i lodówki pozbieraliśmy spore zapasy. Udało nam się dojść do tego pomieszczenia niezauważonymi, choć docierały do nas strzępy rozmowy Młodego.
- Masz wszystko? - spytałem dziewczyny. Kiwnęła potakująco głową. Ruszyliśmy w stronę schodów...
- To szantaż? - usłyszałem głos Nath'a.
- Na, który nie masz dowodów - odparła inna osoba. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał ów dźwięk i zobaczyłem wkurzonego Nathan'a rozmawiającego z jakąś czarnowłosą.
Nathan
Lekko drwiący, słodki uśmiech widniejący na twarzy Tammary przyprawiał mnie o mdłości.
- W co ja się wkopuję? - powiedziałem bardziej do siebie niż do niej.
- Nathy, w nic czego wcześniej nie przerabialiśmy - zarzuciła mi ręce na szyję. Naprawdę nie miałem już do niej siły. Westchnąłem. Nawet nie zauważyłem, kiedy wbiła mi się w usta. Kolejnym bodźcem jaki odebrałem był dźwięk misek, chrupek, chipsów uderzających o podłogę...
Bueno, si yo no entiendo?
- A to kto? - spytałem pozostałych, gdy już znaleźliśmy się w moim pokoju.
- Tamara - odpowiedział Tom wzruszając ramionami. Popatrzyłem na niego jak na jakiegoś niedorozwiniętego.
- No, co? - odparł brunet. - Pewnie ta od tego artykułu w gazecie. Pomyślcie..
- Parker, ty już się lepiej zamknij - przerwał mu Max. - Jeszcze trochę a dojdziesz do takich samych wniosków jak w restauracji! - prychnięcie pozostałych było aprobatą słów Łysolka. Tom tylko przewrócił oczami.
- O czym wy mówicie? - spytała Kayla. Ta i teraz jej tu wytłumacz, że Tom myślał, że Nathan chciał ją porwać na targi żywym towarem. Spojrzałem wymownie na Thomas'a.
- Widziałaś może film "Uprowadzona"? - spytał lekko zmieszany. Oczy dziewczyny prawie wyszły na wierzch - widziała.
Nathan
Wzniosłem oczy ku niebu, a raczej sufitowi. Czy ona jest świadoma tego jak bardzo mnie irytuje?
- Nathy, co jest? - zaczęła jeździć mi dłonią po poliku. Przez chwilę toczyłem bój z samym sobą.
- Miałaś tak na mnie nie mówić - odskoczyłem od niej. Nie, no nie wierzę, znowu daję jej się zmanipulować. To jakieś żarty jakby nie wyciągnął żadnej nauki z przeszłości. Tamara jest piękna, pełna chęci do życia, radosna, może i nawet ciut zwariowana, otwarta, bezwstydna, konkretna... Ale przede wszystkim jest pustą i wyrafinowaną zołzą. Tak... Zanotowałeś?
- Nathan, co ci? - spytała płaczliwym głosem. Odchyliłem głowę do tyłu i zakryłem twarz dłońmi.
- Tamara przestań udawać kretynkę - westchnienie wydobyło się z pomiędzy moich warg.
- Co? - obruszyła się. - Przed wejściem dało się zauważyć, że przerzuciłeś się na płaczki - znów przybrała pewien siebie ton.
- O czym ty mówisz? - wyprostowałem się. Cała moja uwaga została skupiona na niej.
- Oj, Nathy - chwyciła moją twarz w swoje dłonie. Zgromiłem ją wzrokiem, oddaliła się.
- No, więc? -ponagliłem.
- Nie udawaj głupiego, Sykes. O tej waszej zabaweczce - ręką wskazała na schody, na których wcześniej zniknęli chłopaki z Kayl. Uniosłem pytająco brew, westchnęła.
- Słuchaj nie przyszłam tu rozmawiać o twoich nowych sympatiach. Choć... Bardzo nisko upadłeś w tej kwestii - spojrzała na mnie znacząco. - Ale cóż...
- Konkrety - wywróciłem oczami. Ten jej monolog powoli wyprowadzał mnie z równowagi.
- Po prostu daję ci możliwość wrócenia - wypaliła prosto z mostu, a mnie zatkało. Z pewnością miałem minę jakbym został ogłuszony patelnią. W końcu przypomniałem sobie, po co w ogóle do niej zadzwoniłem.
- Co to jest? - rzuciłem na stół poranną prasę.
- Gazeta - odparła jak najspokojniej.
- Tam! - czułem, że moja cierpliwość powoli się kończy.
- Skąd pomysł, że to ja? - nie wytrzymałem. Chwyciłem papier i zacząłem czytać.
- "Czy i wy macie marzenia? Każda młoda dziewczyna marzy o spotkaniu ze swoim idolem. Tej się udało i oto stała się zabawką najmłodszego członka The Wanted. Jak to możliwe? Sama niechętnie wspomina o strasznych chwilach. Najbardziej jednak boli ją to, że zawiodła się na swoim ideale, wręcz autorytecie. >> Udało mi się zdobyć bilety na koncert chłopaków, byłam w siódmym niebie, latałam po pokoju jak opętana. Gdy nadszedł owy dzień myślałam, że serce stanie mi z radości. Szalałam pod sceną, udało mi się wejść za kulisy i wtedy się zaczęło... Na początku..." - dalej ominąłem tekst. Tabloid pisał same oszczerstwa jak to niby najpierw uwiodłem a potem wykorzystywałem (wielokrotnie) ową dziewczynę, by następnie porzucić ją i znaleźć sobie kolejną. Gazeta nie kryła także podejrzeń, że ta sytuacja nie zdarzyła się pierwszy raz i z pewnością nie była wyjątkiem. Stek kłamstw. - "... Mamy nadzieję, że historia panny Whout przestrzeże inne, zapatrzone w zwykłego drania, młode dziewczyny." - dokończyłem i spojrzałem na nią wyczekująco.
- To, co? Jedna Whout na świecie? - artykuł nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.
- Mam cię oskarżyć o zniesławienie? - byłem wściekły. Nie dawałem za wygraną. - Czego chcesz? - na to pytanie najwyraźniej nie była przygotowana. Szybko jednak skryła szok i dezorientacje.
- Zabierzesz mnie ze sobą na trasę po świecie - wypaliła.
- Z głupiałaś?! Ona trwa...
- Pół roku - odparła jakby mówiła o pogodzie, a nie o ponownym wywróceniu mojego życia do góry nogami.
- To nie zależy ode mnie. Nie możemy brać w trasy byle kogo - próbowałem oponować.
- Kels i Nar jeżdżą - znowu genialne sprostowanie. Czujecie tę ironię?
- Ale to są dziewczyny Tom'a i Sivy - dopiero, gdy wykrzyknąłem te słowa, zdałem sobie sprawę o co naprawdę tu chodzi. - Zapomnij.
- Chcę tylko po pojawiać się w paru ważnych miejscach. Możesz mnie nawet wkręcić do ekipy. Zresztą rób co chcesz - podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę wyjścia. Złapałem ją w drzwiach.
- Chwila, a co ja z tego będę miał? Skompromitowałaś mnie.
- Mój, mały, głupi Nathan - uśmiechnęła się, starałem się nie prychnąć jej w twarz. - Sam to zrobiłeś na antenie radio. Tego artykułu w gazecie oprócz ciebie i speaker'a nikt nie widział. Mam wujka w tabloidach i swoje sposoby - chwyciła za klamkę jednak na moment się zatrzymała. - Ale... zawsze łatwo rozprzestrzenić tą wieść, więc... Masz czas do jutra. Czekam za telefonem - otworzyła drzwi. Szybko się o nie oparłem. Miałem mało czasu, a musiałem jakoś poukładać sobie tę rozmowę.
- To szantaż? - spojrzałem na nią.
Jay
Rozmowa się nie kleiła, więc postanowiliśmy włączyć na laptopie jakiś film.
- Idę skoczyć do kuchni - poinformowałem resztę. Wiadomo, kino bez przekąsek to niekino.
- Idę z tobą - odparła Kayl, a napotykając moje pytające spojrzenie, dodała. - Oni tam rozmawiają, razem szybciej się uwiniemy i może nas nie zauważą.
Z szafek i lodówki pozbieraliśmy spore zapasy. Udało nam się dojść do tego pomieszczenia niezauważonymi, choć docierały do nas strzępy rozmowy Młodego.
- Masz wszystko? - spytałem dziewczyny. Kiwnęła potakująco głową. Ruszyliśmy w stronę schodów...
- To szantaż? - usłyszałem głos Nath'a.
- Na, który nie masz dowodów - odparła inna osoba. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał ów dźwięk i zobaczyłem wkurzonego Nathan'a rozmawiającego z jakąś czarnowłosą.
Nathan
Lekko drwiący, słodki uśmiech widniejący na twarzy Tammary przyprawiał mnie o mdłości.
- W co ja się wkopuję? - powiedziałem bardziej do siebie niż do niej.
- Nathy, w nic czego wcześniej nie przerabialiśmy - zarzuciła mi ręce na szyję. Naprawdę nie miałem już do niej siły. Westchnąłem. Nawet nie zauważyłem, kiedy wbiła mi się w usta. Kolejnym bodźcem jaki odebrałem był dźwięk misek, chrupek, chipsów uderzających o podłogę...
Bueno, si yo no entiendo?