piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 12: Mariposas


"Butterflies, butterflies, we were meant to fly.
You and I, you and I, colours in the sky.
We could rule the world someday, somehow but we'll never be as bright as we are now."

<The Wanted "Gold forever">

***rzut okiem w przeszłość - Nowy Jork - 24 lipca***
 
Perspektywa Natha
- New York, New York, New York!!!- śpiewał, nieźle już zalany, Parker. Do chórku przyłączył się Łysol, a żeby żeby równowaga owłosienia na głowie była zachowana, dołączył się również Loczek. 
To był nasz pierwszy, wspólny wyjazd (poza teren Anglii), w którym brała udział Santiago. No, cóż? Sam początek naszej znajomości przekreślił miłe relacje. Ale to był wyjazd! Parę wywiadów, jeden koncert! Tydzień w NY. Chcieliśmy się po prostu zabawić. Ona jak zawsze... Poukładana, papiery w teczce, mało żartowała. Co chwile wydzwaniała jej komórka, co było powodem naszych żartów. No, bo kto może tyle wydzwaniać? Heh.. Nie odebrała ani razu. W końcu postanowiłem zapytać się o tego "cichego wielbiciela". Nie odpowiedziała nic.
Byliśmy podzieleni (my i cała ekipa) na trzy pokoje. Ja swój dzieliłem z Sivą, Jay'em, Max'em i Kaylą. To ostatnie nie za bardzo mi się podobało, ale cóż. Nie będę się odzywał, bo znowu zostaną opacznie zrozumiany. Wszyscy (z wyjątkiem jej, oczywiście) siedzieliśmy w pokoju Parker'a i "świętowaliśmy" udany koncert. Jak to bywa Tom+szampan = przemoczone ubranie. Tym razem padło na mnie, więc poszedłem się przebrać. Wszedłem do pokoju, po drodze ściągając koszulkę przez głowę. Zatrzymałem się, gdy zza zakrętem w pokoju (pomieszczenie w kształcie litery "L" z podwyższeniem, na którym mieściły się dwie łazienki - cudo)dało się słyszeć odgłos rozmowy. Santiago odebrała telefon. Szok. Już chciałem wejść i powiedzieć jakiś błyskotliwy komentarz, kiedy usłyszałem, że głos jej się załamuje - płakała. Poczekałem aż połączenie zostanie zakończone i wszedłem do pokoju. Spojrzałem na nią: skulona na łóżku, z zapłakanymi oczami. Kiedy mnie zobaczyła, szybko otarła łzy i wyprostowała się.
- Co się stało? - spytałem.
- A co? Tematy na imprezie się skończyły? - naskoczyła na mnie.
- Wiesz, co? Mogłaś przyjść i sama coś opowiedzieć. A nie zgrywać księżniczkę ze szkła!
- Pewnie, bo byście mnie tam chcieli - odburknęła.
- No oczywiście, chociaż pewno twój telefoniczny kochaś jest o wiele lepszym towarzyszem..
- ZAMKNIJ SIĘ! Nic o mnie nie wiesz! - krzyknęła.
- Bo nic nie mówisz!
- A pytasz?!
- Nie będę ci w cztery litery wchodził, żebyś była zadowolona. Raz spytałem i co? - sprostowałem.
- Eee tam, spadaj!
- Nie przyszedłem tu do ciebie! W przeciwieństwie do ciebie mogę tu siedzieć, bo ja na to pracuję!
- Wyśpiewujesz kilka linijek tekstu i tyle!
- A ty co robisz?! Służysz takiemu leniowi jak ja i za to masz kasę. Beze mnie cię nie ma - chciała uderzyć mnie w twarz, ale w porę chwyciłem jej dłoń.
- Nie pozwalaj sobie królewno... - w tym momencie zadzwoniła jej komórka. Popatrzyła na mnie z lękiem. Obydwoje w tym samym czasie rzuciliśmy się po komórkę. Byłem pierwszy. Odebrałem.
- Katherina posłuchaj mnie w końcu! - zabrzmiał męski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Katherina? - zapytałem ze zdziwieniem. I w tym momencie, wylądowałem na podłodze. Kayla rzuciła się na mnie, przerywając połączenie.
- Ty, dupku - wrzasnęła i uderzyła mnie w odkryty tors. Usiadłem i już miałem jej coś odpowiedzieć, kiedy zauważyłem, że po jej policzkach drążą kanaliki słone kropelki wody.
- Katherina? - spytałem ostrożnie. Nawet na mnie nie spojrzała. - Kayla, kto to? - spuściła głowę. Usiadłem obok i trąciłem nogą jej kolano. - No, ej? - uśmiechnąłem się ciepło.
- Możemy udawać, że to się nie wydarzyło? - w końcu się odezwała.
- Nie, możemy się umówić, że nikomu o tym nie powiemy - odparłem. Uśmiechnęła się smutno.
- Powiesz mi?
- Innym razem, Nath. Dobrze?
- Obiecujesz?
- Obiecuję, jeżeli taka sytuacja się powtórzy, spróbuję powiedzieć ci wszystko.
- Spróbujesz?
- Nigdy nie wiadomo, czy będziemy wówczas utrzymywać jeszcze kontakt.
- Yhmn. Okej.
- Prze.. - zaczęliśmy w tym samym czasie.. - Na 3,4? - zapytałem. Potaknęła głową.
- Trzy.. czte...
-  Przepraszam - powiedzieliśmy równo. Uśmiechnąłem się i ruszyłem na poszukiwania jakieś czystej koszulki. Włożywszy ją, kierowałem się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Odwróciłem się.
- Chcesz iść? - spytałem.
- Będę przeszkadzać.
- Jesteś teraz częścią The Wanted. Jesteśmy jak twoja rodzina - odparłem.
- Oby nie - wyszeptała - No, dobrze - powiedziała już głośniej. Zgodnie z umową - nie pytam. Uśmiechnąłem się, chwyciłem ją za przedramię i zaprowadziłem do reszty. Na początku atmosfera była troszkę spięta, ale szybko wróciła do normy i nawet moja płaczka się rozkręciła. Było naprawdę świetnie. Bo każdy zasługuję na drugą szansę bez patrzenia i porównywania jej do przeszłości posiadacza. Do pokoju wróciliśmy koło drugiej nad ranem. Padnięci, rzuciliśmy się na swoje łóżka.
Długo szczerzyłem się do leżącej, na posłaniu, na przeciwko mnie dziewczyny.
- No, co? - spytała.
- Nic. Wcale nie jesteś dzika - odparłem. Spuściła wzrok... Znowu palnąłem coś nie tak.
- A ty nie jesteś pustą, zapatrzoną w siebie, egoistyczną gwiazdunią - rzekła.
- Dzięki - odparłem udając urażonego. Jak można było w ogóle tak o mnie pomyśleć? Ni stąd, ni zowąd dostałem poduszką w głowę.
- Co? - uniosłem brwi w kierunku Kayl ( ta, wtedy po raz pierwszy zdrobniłem jej imię {no w myślach, ale zawsze coś. Co nie?} ).
- Czemu mnie o wszystko obwiniasz? - udała zdziwioną.
- Hmmn, bo tylko ty nie masz poduszki? A propo tego - odrzuciłem jej ją z powrotem. Chwyciła ją i mocna przytuliła, kładąc głowę na jej powierzchni.
- Dobranoc i dziękuję - powiedziała.
- Kolorowych i dobrze cię poznać - nic już nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się. 
Wtem dało się słyszeć krzyk Max'a.
- Zrobiłeś to? - spytała dzieczyna.
- To był świetny pomysł - wzruszyłem ramionami z uśmiechem na ustach.
- Ale.. ale...  - zaczęła się śmiać w poduszkę.
Nagle nad naszymi łóżkami pojawił się Łysolek.
- Możecie mi powiedzieć jak to się stało, że w prysznicu leci woda z toalety? I to nie ze spłuczki!!! - krzyczał na nas, owinięty tylko ręcznikiem na biodrach.
- Jego pytaj - odparła.
- Za głupi jest! - odrzekł.
- No ej... Może pomysł był jej, ale to ja to wykonałem - rzekłem.
- Nathan! - krzyknęła.
- Znowu!- Max rzucił się w moją stronę, przeskoczyłem na łóżko Kayly i schowałem się pod jej kołdrą.
- Zimno! - krzyknęła. Łysol kontraatakował.
- JAY! - wydarliśmy się, wołając naszą ostatnią deskę ratunku. Lekko (mocno) podpity Loczek przybył, niestety po drodze potknął się i spadając na ziemię za haczył o ręcznik  Max'a, który zjechał mu do kostek. Zasłoniłem Santiago oczy. Chociaż pisk naszego golasa pewnie dał jej do myślenia. Po kilku chwilach znów zostaliśmy sami pod jedną kołdrą i rozmawialiśmy do rana. W sumie to o wszystkim i o niczym. Tego dnia (a raczej nocy) bardzo ją polubiłem, to była moja Kayla. Taką chciałem mieć. 

Parę dni po powrocie z USA, Nano został prawą ręką korporacji "Scooter Braun Project", czyli rola naszego day to day menager'a przypadła na Kaylę. Była trochę przerażona, nie chciała popełnić żadnego błędu tak było i potem. Po rozmowie z Braun'em i kolejnym telefonie (o którym oficjalnie nie wiedziałem, ale ciii) Santiago wróciła do poprzedniej zimnej formy. Brakowało mi "mojej dziewczynki, mojej Kayl" {chociaż raz zdrobniłem przy niej jej imię i spotkałem się z dezaprobatą, nie przestałem nazywać jej tak w myślach} i choć czasami widziałem jej przebłyski, wiedziałem, że nigdy nie zostanie ze mną na zawsze. Ta forma jej charakteru, jej prawdziwe "ja"  było starannie ukryte przed zranieniem...

***wracamy do teraźniejszości - pokój Natha - deja vu***
Nathan
- Powiesz mi co się stało?
- Spróbuję.. - odparła nie pewnie. Wiedziałem, że pamięta o obietnicy. Ona nigdy nie zapomina. Jednak nie chciałem jej poganiać ani naciskać. Miała rację - dobrotliwy tatusiek się we mnie odezwał. Pocieszająco schwyciłem ją za przedramię. Syknęła. Przed oczami pojawiła mi się sytuacja na schodach. 
- Ściągnij bluzę - poleciłem.
- Co? - spytała nieprzytomnie. Najwyraźniej wyrwałem ją z rozmyślań.
- Bluza... Proszę - poparzyła na mnie błagalnie, ale spełniła prośbę. Oprócz małych siniaków - spowodowanych upadkiem ze schodów i czerwonej skóry na prawym poliku (za co byłem niestety całkowicie odpowiedzialny) wszystko było w porządku. Oprócz...
- Kayl, co się stało z tą ręką? - spytałem delikatnie podnosząc prawą kończynę. Była cała posiniaczona.
- Jak mnie nazwałeś?
- Kayl.. Kayla, przepraszam.
- Nie, jest w porządku, okej - byłem zdziwiony.
- Naprawdę mogę? - wolałem się upewnić.
- Yhmn, - uśmiechnęła się blado - ale nie za często - dodała.
- Dobrze - kąciki moich ust poszły w górę - Bardzo boli? - powróciłem do poprzedniego tematu.
- Trochę.
- Coś ty zrobiła? - uśmiechnąłem się z politowaniem.
- Wypadki się zdarzają..
- Ale to się nie powtórzy. Chodź - znowu zeszliśmy na dół (chyba też zaczynam mieć schodofobię, to zaraźliwe).
Kayla
Nathan przesadza, nic mi nie będzie. Ta kłótnia była bez sensu, ale to właśnie dzięki niej zaczynamy znowu normalnie rozmawiać. Nie chcę znowu zawrócić z wybranej drogi. Sykes miał rację: "jeden krok do przodu, trzy do tyłu". Ale tym razem nie chcę się cofać. 
- Co się tak zastanawiasz? - spytał, kiedy siedziałam na kuchennym blacie, a on starał się opatrzyć mi rękę. Dobrze, że umie śpiewać, bo lekarz z niego żaden.
- A nic... 
- Nic - powtórzył głucho i utkwił wzrok w mojej twarzy.
- Oj tam, po prostu nie chcę się znowu cofać.
- Uznajmy, że rozumiem - odparł, kończąc opatrunek. Popatrzyłam krytycznie na rękę.
- Dopiero się uczę - powiedział w odpowiedzi na mój niewypowiedziany komentarz. Po czym znowu wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.
- Nathan... Nogi mam całe.
- A no tak, racja - szedł dalej.
- Nathan'ie James'ie Sykes'ie zgłaszam się z poleceniem postawienia mnie na ziemię - gdy skończyłam składać swoją prośbę byliśmy już na miejscu.
- I po co się tak niecierpliwić? - spytał.
Uśmiechnęłam się po czym mina mi zrzedła.
- Co jest? - spytał.
- Obiecaj, że postarasz się zrozumieć i nikomu nie powiesz ani słowa.
- Nie ufasz mi? Za kogo mnie masz?
- Nath...
- Obiecuję - usiadł obok mnie i splótł palce swojej prawej ręki z moimi. Westchnęłam.
- Naprawdę nazywam się Katherina Maryja Finegarda Michellonni...
Verdad


Rozdział jest chyba najdłuższy jaki napisałam. Nie chciałam dzielić go na dwie część, bo bałam się, że się pogubicie. I tak schrzaniłam końcówkę, ale cóż...
Co o nim sądzicie? 
  
INFORMACJA

Ten rozdział jest specjalnie dodany wcześniej, dla Was. :)
W niedzielę wyjeżdżam na wakacje. Mam już napisany kolejny rozdział, więc...
Jeżeli będzie wifi - 13 rozdział pojawi się za tydzień, jak nie to za 2 tygodnie.
♥ Sexi Nath ♥ - No zgadzam się :) Jacy Ci chłopcy nieodpowiedzialni, że zostawiają sami w domu tych dwoje... Ale Tom się skapnie. W swoim czasie xD
Loko Wata - rozdział jest natychmiast :)
Kiniaaaa:* - Nie obrażaj się :*
Agnieszka :) - Bardzo dziękuję za komentarze ♥

Dziękuję, że jesteście i to czytacie :) Uwielbiam Was, jesteście przyczyną mojego uśmiechu ♥
Jejku, ale mam dzisiaj dzień. ^^ 

PS.: Rozdziały pisze Lose my mind - tak żeby była sprawiedliwość, dobrze Kinga?  :)

To, pa :)

3 komentarze:

  1. Jej może choć raz będę pierwsza :) i jestem usatysfakcjonowana tym, że jestem LMM tutaj xd
    Potrzebuje jakiegoś odmulacza i mam cudeńko w twoim wykonaniu. Nic bardziej nie umili wieczoru niż herbatka i czytanie blogów ♥
    Pełno tajemnic tutaj
    I wgl jakoś tak ciągnie Kayl (a ja też sobie zrobnię) i Natha. Wgl szanowna LMM co ty masz z tą Katheriną? Nie dochodzę...
    Dział jest cudowny i wgl mogłabym pisać milion słodkich epitetów, ale po co :)
    Jestem ciekawa co dalej i mam nadzieję, że Wi-fi jednak będzię. Ten blog jest pełen niespodzianek
    Uwielbiam ♥
    Do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę czytać twoich blogów! No nie mogę! Są za dobre :c I wiesz co? Ja tu płaczę, nie wiem dlaczego, ale jednak. To jest... uwielbiam go ^^ I naprawdę łzy mi do oczu napływają. Wiesz, że jestem emocjonalnym człowiekiem, ale no ... cudo *.*
    Cudownie, wspaniale, i wgl. to jest mega ♥ Może zabrzmię jak rozwydrzony dzieciak, ale JA CHCĘ NATYCHMIAST NEXT'A. BO UMRĘ.
    Uwielbiam i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh uwielbiam te Twoje długie rozdziały *.*!
    Haha no tak Tom i jego lekko opóźniona reakcja :d.
    Tajemniczo tutaj :*. Ale powoli się rozjaśnia :).
    Kayla, Katheriną :).?
    No to był bardzo ciekawy dzień :d.
    Haha Max'iu i Jego obawy mnie martwią :d. :*.
    A te rozmyślania Nath'a o Jego Kayl dały mi dużo do myślenia :).
    Myślę, że mogliby być razem *.* .!
    Ciekawi mnie co jeszcze Kayla, a raczej Katherina kryje przed Chłopakami :*.
    Czekam na next'a i mam nadzieję, że wi-fi na wakacjach i dodasz rozdział :).

    Ps: Miłych wakacji życzę, jak najbardziej się należą :*.

    Mychaaa ;***.

    OdpowiedzUsuń